Po serii trzech meczy bez porażki Washington Wizards ulegają Minesota Timberwolves 120:98 po bardzo przeciętnym meczu.
Wilki zrewanżowały się czarodziejom ze stolicy za porażkę w pierwszym meczu 100:104 . Tym razem drużyna Marcina Gortata nie potrafiła powstrzymać tercetu: Kevin Love – Nikola Pekovic – Ricky Rubio, który łącznie zdobył 55 punktów. Polak na parkiecie spędził niecałe 24 minuty. W tym czasie trafił trzy z sześciu rzutów za dwa i dwa osobiste. Ponad to miał 7 zbiórek (3 ofensywne i 4 defensywne) oraz zaliczył 3 asysty. Pomimo dobrego początku i prowadzenia po dwóch minutach 9:0 Wizards nie potrafili utrzymać tempa gry jaki narzuciła Minnesota przez co przewaga topniała wraz z upływem czasu. O ile w pierwszej kwarcie drużyna ze stolicy potrafiła jakoś dotrzymać kroku gospodarzą to w drugiej kwarcie zostali zmiażdżeni dając sobie wrzucić 39 punktów. Bardzo dobry występ zaliczyli zmiennicy J. J Barea i Alexey Shved zdobywając razem 27 punktów dla swojego zespołu. To właśnie dzięki dobrej ławce rezerwowej Timberwolves utrzymywali prowadzenie w trzeciej kwarcie kończąc ją z wynikiem 88:74. Ostatnia część spotkania była powtórką z drugiej kwarty. Goście znów stali się nieskuteczni zarówno w rzutach jak i pod koszem na dodatek zaczął zawodzić John Wall (na zdjęciu), który w drugiej połowie meczu zdobył 4 punkty co w porównaniu do 22-punktowej zdobyczy z pierwszej połowy jest beznadziejnym wynikiem. Ostatecznie Wizards przegrywają 120:98 i zajmują trzecie miejsce w tabeli southeast i piąte w konferencji wschodniej.
Minnesota Timberwolves – Washington Wizards 120:98 (22:23, 39:24, 27:27, 32:24)
Czytaj także: Beznadziejna gra Polaków na turnieju w Macedonii!
Timberwolves: Love 25, Pekovic 18, Barea 17
Wizards: Wall 26, Beal 14, Nene 13
Autor: Szymon Starnawski
Fot: Geoff Livingston/Wikimedia Commons