Pięcioletni Dawid Żukowski zaginął 10 lipca. W programie Uwaga! TVN pojawiły się informacje, które rzucają na sprawę nowe światło. Ojciec dziecka, który popełnił samobójstwo, miał przed śmiercią wstąpić na chwilę do kościoła.
Poszukiwania Dawida Żukowskiego trwają od środy. Z pewnością jest to największa tego typu akcja w historii polskiej policji. Zaangażowani są w nią policjanci, strażacy, żołnierze Wojsk Obrony Terytorialnej, a także zwykli ludzie, którzy również chcą pomóc. Wszyscy przeszukują okolice, w których może przebywać chłopiec. Niestety, wciąż nie doczekaliśmy się przełomu.
Na jaw wychodzą coraz to nowe fakty w sprawie zaginięcia. Wiadomo, że chłopca z domu dziadków w Grodzisku Mazowieckim mężczyzna odebrał o godzinie 17:00. O godzinie 20:52 policjanci otrzymali zgłoszenie o mężczyźnie potrąconym przez pociąg. Szybko ustalono, że to ta sama osoba. Wszczęto alarm, ale chłopca nie udało się odnaleźć. O godzinie 18:56 ojciec dziecka wysłał do matki informację, że więcej nie zobaczy chłopca.
Czytaj także: Ojciec Dawida Żukowskiego miał ogromne długi i... córkę. Matka uciekła z nią na Ukrainę
Tymczasem proszący o anonimowość znajomi mężczyzny powiedzieli dziennikarzom „Uwagi! TVN”, że miał on aż 200 tysięcy złotych długu, które miał stracić w grach hazardowych. Co więcej, oprócz Dawida miał jeszcze córkę z pierwszego małżeństwa. Jego pierwsza żona uciekła jednak na Ukrainę razem z dzieckiem. Druga żona to Rosjanka, nad którą ojciec chłopca miał się znęcać. Wiele wskazuje na to, że mężczyzna mógł obawiać się, iż historia z pierwszego małżeństwa się powtórzy.
Ojciec Dawida przed śmiercią był w kościele
Z informacji Uwagi! TVN wynika, że śledczy biorą pod uwagę również możliwość, że 5-letni Dawid nie żyje. Policja przeszukuje nawet okoliczne cmentarze, ponieważ pojawiają się przypuszczenia, że mężczyzna mógł chcieć pochować swoje dziecko. Tę hipotezę może wzmacniać fakt, że tuż przed śmiercią mężczyzna miał wejść do kościoła, obok którego znaleziono jego zaparkowany samochód.
Poszukiwania Dawida. Ojciec wszystko zaplanował?
Jak powiedział Łukasz Łapczyński z Prokuratury Okręgowej w Warszawie okoliczności wskazują na to, że mężczyzna działał w sposób zaplanowany.
Jak podaje serwis tvp.info, obecnie śledczy opracowują profil psychologiczny Pawła Ż., który ma pomóc zrozumieć jego działania. Ostatnie doniesienia wskazują na to, że mężczyzna mógł dokładnie zaplanować porwanie syna oraz swoją samobójczą śmierć. Już dwa tygodnie przed tymi zdarzeniami przestał chodzić do pracy. Najpierw zgłosił urlop na żądanie, później nie przekazywał już żadnych tłumaczeń.
Źródło: TVN Uwaga, wiadomosci.gazeta.pl