Franky Zapata dokonał tego, czego nie zrobił jeszcze nikt w historii. Samodzielnie skonstruowanym flyboardem przeleciał on nad kanałem La Manche. To już druga próba – tym razem zakończona powodzeniem.
Franky Zapata wystartował z Calais we Francji o godzinie 8:16. Start został przyspieszony ze względu na sprzyjające warunki atmosferyczne, początkowo miał wyruszyć dopiero o godzinie 9:00. Mężczyzna przeleciał 35 kilometrów i swój lot zakończył w Zatoce św. Małgorzaty w Wielkiej Brytanii o godzinie 8:40.
W międzyczasie Zapata musiał wylądować na łodzi na wodzie, ponieważ flyboard wymagał uzupełnienia paliwa. Mężczyzna przyznał, że już wtedy był bardzo szczęśliwy. „Gdy wylądowałem, to byłem naprawdę szczęśliwy, bo to już było 3/4 wyzwania za mną. Potem przyspieszyłem, bo chciałem mieć po prostu frajdę z tego” – powiedział dziennikarzom.
Czytaj także: Powstańcy na profilowe!
Franky Zapata przyznał, że w drugiej części lotu było mu już ciężko, ale zmobilizował się do dalszego wysiłku. Powiedział też, że momentami leciał z prędkością sięgającą 160 km/h. „Gdy się dolatuje, widok jest wspaniały. Ale pierwsza myśl była poświęcona rodzinie, synowi, który wczoraj wysłał mi SMS-a, że ciężko mu było zasnąć” – powiedział po wylądowaniu. Zaraz po rozmowie z dziennikarzami zadzwonił właśnie do syna.
Czytaj także: Kostrzyn nad Odrą: 36-latek, który zaatakował policjanta usłyszał zarzuty
Źr.: TVP Info, Twitter/TVP Info