Wczorajszy mecz Polaków z Chińczykami z pewnością nie był przeznaczony dla ludzi o słabych nerwach. W trakcie spotkania koszykarzy dochodziło do wielu zwrotów akcji, szczególnie w ostatniej kwarcie meczu. Ostatecznie lepsi okazali się Polacy. Do szatni Biało-Czerwonych wpadł prezes Polskiego Związku Koszykówki. W pewnym momencie działacza poniosło…
Wczorajsze spotkanie Polaków przejdzie do historii. Biało-Czerwoni pokonali Chińczyków 79:76 (15:25, 24:10, 18:19, 15:18, 7:4). Podopieczni Mike’a Taylora odnieśli drugie zwycięstwo w Mistrzostwach Świata w koszykówce i awansowali do następnej fazy turnieju.
Poniedziałkowy pojedynek był pełen dramaturgii. Polacy musieli się mierzyć nie tylko z teoretycznie silniejszym rywalem, ale również z nieprzychylną widownią. Chińscy koszykarze byli wspierani na trybunach przez 19 tysięcy kibiców.
Szczególne emocje wzbudziły ostatnie chwile czwartej kwarty, kiedy ważyły się losy meczu. Niestety presji nie wytrzymywali sędziowie spotkania, którzy zanotowali kilka poważnych pomyłek, w większości na korzyść gospodarzy. To jednak nie zdeprymowało Polaków. Koszykarze w ostatnich sekundach meczu doprowadzili do remisu, a następnie pokazali charakter w dogrywce, wygrywając 7:4.
Zaraz po spotkanie koszykarze utonęli w objęciach pracowników sztabu. Emocje nie opadły nawet w szatni. W pewnym momencie do środka wbiegł prezes Polskiego Związku Koszykówki Radosław Piesiewicz. Zaczął ściskać zawodników i gratulował w niecenzuralnych słowach.
„Panowie kocham was, k**a. To jest kawał dobrej roboty. Po prostu jesteście najlepsi na świecie. Ch** im w d**! Brawo chłopaki, kocham was. K**a!” – krzyczał prezes PZKosz.
Tegoroczne Mistrzostwa Świata w koszykówce odbywają się według nowych zasad. W turnieju uczestniczy 32 zespoły (zamiast 24). Drużyny rywalizują w dwóch fazach grupowych. Następnie najlepsi awansują do ćwierćfinałów, których zwycięzcy zagrają o medale.
Źródło: Twitter, wMeritum.pl, TVP Sport