Ostatnimi czasy domy maklerskie przeżywają trudne chwile. Eksperci tłumaczą to m.in. zmianami w otoczeniu prawnym. Implementacja wciąż nowych i restrykcyjnych regulacji zwiększa koszty funkcjonowania. Z kolei wyniki finansowe mniejszych podmiotów są bardzo wrażliwe na skutki negatywnych zdarzeń na rynku kapitałowym. Jednym z nich była afera GetBack. Analitycy przewidują konsolidację i przejmowanie małych graczy przez duże podmioty. I dodają, że spadnie konkurencyjność i podrożeją usługi maklerskie. Zmniejszy się też liczba giełdowych debiutów. Przedsiębiorcy praktyczne przestaną pozyskiwać kapitał na drodze emisji akcji lub obligacji. Zyskają na tym banki. A ucierpi cała gospodarka.
Zagrożenia rynkowe
Według raportu KNF-u, w ub. roku po raz kolejny spadła liczba domów maklerskich. Sektor generuje straty na podstawowej działalności. Jak wyjaśnia Piotr Kuczyński, analityk rynków finansowych, doprowadziło do tego przede wszystkim bardzo słabe zachowanie GPW. Polskie indeksy stały się jednymi z najsłabszych na świecie, co znacznie obniżyło aktywność inwestorów indywidualnych. Zagraniczni również omijali nas szeroki łukiem. Mało też było ofert pierwotnych. To wszystko zmniejszyło przychody domów maklerskich, utrzymujących się głównie z prowizji od transakcji.
Czytaj także: Sektor MŚP chce skorzystać z kolejnej unijnej szansy. Pozyskane środki przeznaczy głównie na spłatę kredytów
– Trudną sytuację domów maklerskich można tłumaczyć także zmianami w otoczeniu prawnym, które z jednej strony mają zapewnić ochronę klientom i przejrzystość działań firm inwestycyjnych, a z drugiej – miały znaczny wpływ na wielkość i strukturę przychodów z działalności maklerskiej. Odmienne interpretacje wprowadzonych regulacji oraz różne interesy poszczególnych uczestników rynku doprowadziły do zastoju na linii producentów, czyli TFI, a także dystrybutorów, tj. domów maklerskich, w związku z trudnościami w rozliczeniach za świadczone usługi – mówi Krzysztof Michrowski z Kancelarii Michrowski Bartosiak Family Office.
Obserwatorzy branży twierdzą, że już od kilku lat problemem domów maklerskich są restrykcyjne rozwiązania regulacyjne i interpretacje przepisów unijnych. Ich implementacja na polu prawodawstwa krajowego nie zawsze uwzględnia realia rynku firm inwestycyjnych. Dom maklerski, będący mikroprzedsiębiorstwem lub małą firmą, musi nieustannie rozwijać działy prawne kosztem podstawowego obszaru działalności, by odnaleźć się w gąszczu przepisów.
– Te podmioty muszą zatrudniać wykwalifikowanych pracowników lub współpracować z firmami doradczymi czy kancelariami prawnymi, które pomagają im w implementacji nowych regulacji. Nadzorują też zgodność działalności maklerskiej z prawem. Wysokie koszty ponoszą nawet małe przedsiębiorstwa inwestycyjne, świadczące jedną usługę maklerską i działające na niewielką skalę, bez rozległej sieci sprzedaży. Prowadzenie ich obecnie mija się z celem – zauważa Krzysztof Michrowski.
Z kolei ekonomista Marek Zuber alarmuje, że rodzimy rynek kapitałowy jest w największym kryzysie od swojego powstania. Głównym powodem takiego stanu rzeczy są szybko i łatwo wprowadzane zmiany przez polskich polityków, np. związane z likwidacją OFE czy z podatkiem bankowym. Nawet jeśli w jakimś obszarze podjęto racjonalne decyzje, to brak przewidywalności otoczenia zwiększa ryzyko dotyczące inwestowania w papiery wartościowe. W Polsce brakuje popytu, a to powoduje niskie wyceny przy projektach IPO i małe obroty na rynku wtórnym.
Pokłosie GetBack-u
– Zdarzenia związane z działalnością GetBack S.A. w 2018 roku podważyły zaufanie inwestorów do rynku kapitałowego. To oczywiście znalazło odzwierciedlenie w wynikach finansowych domów maklerskich, które zanotowały spadek przychodów. Poziom straty z działalności podstawowej znacząco się pogłębił, tj. o ponad 89%, w porównaniu do 2017 roku – dodaje ekspert z Kancelarii Michrowski Bartosiak Family Office.
Jak stwierdza Piotr Kuczyński, Polacy wreszcie uświadomili sobie, że ryzyko inwestowania w obligacje korporacyjne jest o wiele większe niż przy kupowaniu papierów wartościowych emitowanych przez rząd. Paradoksalnie więc można powiedzieć, że ta sytuacja pozytywnie wpłynęła na rynek ze względu na jej wartość edukacyjną. Oczywiste jest jednak to, że chwilowo znacznie zmniejszyła przychody domów maklerskich.
– Zawsze po tego typu aferze obserwujemy wzrost awersji do ryzyka. Nawet dużo mniejsze niewykupione emisje rynek odczuwał tygodniami. Trudno było plasować choćby niewielkie transze. Musiało minąć trochę czasu, aby sytuacja istotnie się poprawiła. W przypadku GetBack-u straty klientów są na niespotykanym do tej pory poziomie, w dodatku całej sprawie towarzyszy olbrzymi szum medialny. A to oznacza, że powrót do normalności musi potrwać znacznie dłużej – przewiduje Marek Zuber.
Skutkiem afery było także wprowadzenie nowych przepisów dot. emisji prywatnych. Jedna z najważniejszych zmian polega na tym, że od 1 lipca br. obligacje nowych emisji nie mogą mieć formy dokumentu i podlegają obowiązkowi rejestracji w depozycie papierów wartościowych. Ponadto w przypadku nieemitowanych w drodze oferty publicznej lub takich, w odniesieniu do których emitent nie zamierza ubiegać się o dopuszczenie do obrotu na rynku regulowanym lub wprowadzenia do ASO, podmioty wystawiające papiery wartościowe muszą korzystać z pośrednictwa tzw. agenta emisji – banku lub domu maklerskiego.
– Przede wszystkim powoduje to wzrost kosztów emisji. Samo wynagrodzenie agenta waha się obecnie między 10 a 20 tys. zł. To kwota za cały proces rejestracji papierów wartościowych w KDPW. Na zmianach zyskają inwestorzy indywidualni, a stracą małe i średnie przedsiębiorstwa, chcące pozyskać finansowanie na drodze emisji długu. Wszystko wskazuje na to, że zmiany jeszcze bardziej zahamują rozwój, liżącego rany po GetBack-u, rynku prywatnych emisji obligacji i ograniczą wpływy z podstawowej działalności domów maklerskich – uważa Krzysztof Michrowski.
W ocenie Marka Zubera, reakcja polityków i nadzoru na aferę GetBack sprowadza się do próby zmniejszenia ryzyka związanego z emisjami obligacji korporacyjnych, które z założenia wiążą się z większą niepewnością niż papiery skarbowe. Prowadzi to do ograniczenia swobody funkcjonowania branży. Zdaniem ekonomisty, istnieje realna obawa, że pod hasłem obrony tzw. „przeciętnych Kowalskich” zostanie zahamowany rozwój rynku papierów dłużnych, który jeszcze kilka lat temu wydawał się bardzo perspektywiczny. A to przyniesie kolejne straty domom maklerskim.
Czarne scenariusze
– Do poprawy sytuacji domów maklerskich trzeba wielu czynników – sprzyjającej koniunktury, stabilnego otoczenia prawnego i powrotu zaufania inwestorów do rynku kapitałowego. Jednak na razie nic nie zapowiada takich zmian. Jednak trzeba wziąć pod uwagę czarne scenariusze. Z rynku mogą znikać kolejne podmioty. Spadnie konkurencyjność i wzrosną koszty usług maklerskich. Zmniejszy się liczba giełdowych debiutów, a spółki praktycznie nie będą pozyskiwać kapitału na drodze emisji akcji lub obligacji – ostrzega Krzysztof Michrowski.
Natomiast Piotr Kuczyński podkreśla, że sytuacja jest szczególnie groźna dla małych domów maklerskich. Wymusi ona konsolidację i przejmowanie mniejszych podmiotów przez większe. Co do tego nie ma wątpliwości. Analityk zapewnia jednak, że to nie powinno mieć negatywnego wpływu na cały rynek kapitałowy, jak również na inwestorów.
– Bieżąca działalność maklerska od dawna jest nieopłacalna. Na tzw. brokerce w zasadzie trudno jest zarobić, a problem pogłębia jeszcze duża konkurencja i wzrost kosztów działalności. To groźna sytuacja, która może doprowadzić do tego, że rynek kapitałowy przestanie być istotnym elementem finansowania rozwoju gospodarki. Trudno jest np. uzyskać środki na rozwój nowych technologii przy pomocy samego systemu bankowego. W przypadku startupów to wręcz niemożliwe – zaznacza Marek Zuber.
Ekspert z Kancelarii Michrowski Bartosiak Family Office zwraca uwagę na to, że zyski wykazują największe podmioty, powiązane kapitałowo z bankami. Generują je dzięki operacjom nabywania i zbywania na własny rachunek instrumentów finansowych. A to nie stanowi podstawowej działalności maklerskiej, która jest schyłkowa. Włączanie jej w struktury bankowe może tylko ograniczyć rolę całego rynku kapitałowego.
Czytaj także: Ikea podnosi ceny hot dogów. Zapłacimy o 100 proc. więcej
Źr.: Materiały prasowe