Z badania, wykonanego na zlecenie bitSecurities.io, wynika, że blisko 90% właścicieli małych lub średnich firm nie słyszało o nowych przepisach w zakresie publicznej emisji papierów wartościowych. Po otrzymaniu informacji na ten temat, przeszło 80% respondentów zadeklarowało chęć wyemitowania akcji albo obligacji. Prawie 60% ankietowanych przyznało, że uzyskane finansowanie pomogłoby w uregulowaniu obecnych lub przyszłych zobowiązań. 18% kupiłoby maszyny lub urządzenia. 11% zainwestowałoby w nowe technologie, a tylko 4% – w rozwój kadr. Opinie ekspertów o ww. zamierzeniach są mocno podzielone. Natomiast apetyt badanych zaostrzył się, gdy dowiedzieli się, że limit 8 mln euro należy wyłącznie do decyzji krajów członkowskich. Wówczas, niespełna 60% stwierdziło, że regulator powinien podnieść gwarantowany pułap do 5 mln euro.
Brak wiedzy
Aż 89% właścicieli firm w ogóle nie wiedziało, że 21 lipca zacznie obowiązywać Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady UE 2017/1129 z dnia 14 czerwca 2017 roku w sprawie prospektu, który ma być publikowany w związku z ofertą publiczną papierów wartościowych lub dopuszczeniem ich do obrotu na rynku regulowanym oraz uchyleniem dyrektywy 2003/71/WE. Ponadto przeprowadzone badanie wykazało, że tylko 3% słyszało o nowych przepisach, ale nie znało żadnych szczegółów. Natomiast 6% nie pamiętało, czy ktoś im o tym mówił. Zaledwie 2% było świadomych nadchodzących zmian.
Czytaj także: Unijna dyrektywa przyniesie bankom nowe kłopoty. Sektor MŚP przestanie korzystać z kredytów?
– Porażające jest to, jak ogromny odsetek firm nie ma pojęcia o nowościach legislacyjnych. Ilość nowych regulacji jest oczywiście tak duża, że mniejszy biznes w zasadzie nieustannie za nimi nie nadąża. W ten sposób, nie tylko nie wykorzystuje swoich szans, ale często również narusza przepisy, których kompletnie nie zna. I ten wniosek z badania należy najmocniej podkreślić – mówi dr Przemysław Kwiecień, Główny Ekonomista X-Trade Brokers.
Jednak, jak wyjaśnia analityk Krzysztof Michrowski z Kancelarii Michrowski Bartosiak Family Office, przedsiębiorcy zwykle dowiadują się o ważnych regulacjach z mediów lub od profesjonalnych doradców. Z obliczeń firmy Grant Thornton wynika, że w zeszłym roku uchwalono w naszym kraju ustawy i rozporządzenia o łącznej liczbie ponad 27 tys. stron maszynopisu. Na przeczytanie wszystkiego trzeba byłoby poświęcić 3 godziny i 37 minut każdego dnia roboczego, co przy obecnym stanie rzeczy jest mało prawdopodobne do wykonania.
– Unijne regulacje, wchodzące w życie w latach 2018-2019, dotyczą przede wszystkim małych emisji. Regulator może uznać ten obszar za niezbyt istotny w stosunku do najważniejszych spraw na rynku finansowym. W takim przypadku raczej nie będzie żadnej kampanii medialnej, propagującej te zmiany. Trzeba też zaznaczyć, że KNF ma bardzo ograniczony budżet na takie działania. I stąd może wynikać fakt, że przedsiębiorcy jeszcze o tym nie słyszeli. Ale jestem przekonany, że już bliżej lipca częściej będzie się o tym mówiło, zarówno w mediach tradycyjnych, jak i społecznościowych – przekonuje Mariusz Sperczyński, szef inicjatywy bitSecurities.io.
Natomiast pocieszający jest fakt, iż 71% ankietowanych zapewniło, że zapozna się ze szczegółami nowego rozporządzenia. Świadczy to o sporym zapotrzebowaniu podmiotów na dostęp do nowych źródeł finansowania. Wyniki badania potwierdzają analizę Parlamentu Europejskiego, opublikowaną jako dokument SWD w czerwcu 2017 roku. Wówczas zwrócono uwagę na problem europejskich przedsiębiorstw z pozyskaniem kapitału poprzez emisję papierów wartościowych.
– 16% respondentów zadeklarowało, że zastanowi się, czy potrzebuje bliżej poznać rozporządzenie. Natomiast tylko 13% stwierdziło, że nie będzie zgłębiać informacji na ten temat. Tak niski odsetek osób niezainteresowanych zmianami może wskazywać na to, że system finansowania, oferowany przez sektor bankowy, nie zaspokaja w pełni potrzeb polskich firm. Jak widać, większość badanych jest ciekawa nowych mechanizmów związanych z emisją papierów wartościowych – komentuje Mariusz Sperczyński.
Wystarczająca zmiana?
Po wejściu w życie unijnej dyrektywy, Komisja Nadzoru Finansowego nie będzie mogła już zastopować kampanii publicznej emisji papierów wartościowych o równowartości do 1 mln euro, realizowanej nie częściej, niż raz na rok. Oferta może dotyczyć np. akcji, obligacji lub instrumentów finansowych w postaci tokenów blockchainowych. Natomiast dotychczasowy limit, wynoszący 100 tys. euro, zwiększy się aż 10-krotnie. W sumie 81% badanych uznało, że zmiana limitu jest wystarczająca dla sektora MŚP. 15% było niezdecydowanych, a tylko 4% oceniło, że nowe przepisy nie są zadawalające.
– W Polsce na tyle mało firm korzystało dotąd z możliwości publicznej emisji akcji, że dla większości ankietowanych pytanie badaczy było prawdopodobnie czysto teoretyczne. Kwota 1 mln euro brzmi całkiem sensownie, dopóki firma nie ma konkretnych planów i nie przymierza się do wypuszczenia papierów wartościowych. Tymczasem pozyskanie inwestorów to nie jest wcale taka prosta sprawa – stwierdza prof. Witold Orłowski, rektor Akademii Finansów i Biznesu Vistula w Warszawie.
Prof. Stanisław Gomułka, Główny Ekonomista Business Center Club, a także były wiceminister finansów, zapewnia, że dla większości przedsiębiorstw typu mikro limit 0,1 mln euro był dostateczny. Takie podmioty zwykle nie mają potencjału do tego, żeby rozwijać się na szeroką skalę. Dla firm, które zatrudniają 10-49 osób, nowy pułap powinien być w zupełności wystarczający. Dopiero średniej wielkości biznesy mogą mieć większe potrzeby.
– Z punktu widzenia przedstawicieli mikrofirm i startupów, 1 mln euro będzie wystarczający na początek działalności. Wielu z nich oczywiście nie ma pomysłów na globalne korporacje, tylko na dobrze prosperujący lokalny biznes. Z drugiej strony, wiele średnich przedsiębiorstw dokonuje inwestycji i ekspansji etapowo. I dla nich powyższy limit jest satysfakcjonujący, bo został wyznaczony na okres 12 miesięcy. Jeśli po pierwszym roku odniosą zapowiadany sukces, to łatwiej im będzie przekonać inwestorów do kolejnego miliona euro – podpowiada ekonomista Marek Zuber.
W opinii analityka Krzysztofa Michrowskiego, wyniki badania jednoznacznie wskazują, że małe i średnie przedsiębiorstwa są zainteresowane nową możliwością zdobywania finansowania. Ich potrzeby daleko przekraczają 100 tys. euro. Chcąc wyemitować akcje w kwocie 1 mln euro, nie będą musiały już występować do KNF-u o akceptację prospektu emisyjnego. To w znacznym stopniu obniży koszty pozyskiwania kapitału w ofercie publicznej, a informacje o emisji będą mogły docierać do nieograniczonej liczby potencjalnych inwestorów.
Wysyp ofert
– Po dokładnym zapoznaniu się z nowymi przepisami łącznie 83% przedsiębiorców zapowiedziało, że skorzysta z nowej szansy. 9% potrzebowało jeszcze się nad tym zastanowić. W sumie jedynie 8% badanych było na nie. Moim zdaniem, po takich deklaracjach możemy oczekiwać poważnego wzrostu ofert w ramach emisji publicznej na nienadzorowanym rynku. Informacja o sukcesie jednego czy dwóch pionierów bardzo szybko rozniesie się za pośrednictwem mediów społecznościowych. I to mocno zdopinguje naśladowców do podobnego działania – przewiduje Mariusz Sperczyński.
Z kolei dr Przemysław Kwiecień zauważa, że przedsiębiorstwa zawsze są potencjalnie zainteresowane nowymi opcjami w pozyskaniu kapitału. Natomiast ich faktyczne wykorzystanie to już inna kwestia. Mniejsza ilość obowiązków informacyjnych nie oznacza, że firmy bez problemu uzyskają finansowanie. Znalezienie nabywcy na niewielkie pakiety nie będzie łatwe. Kwota 1 mln euro nadal wydaje się zbyt niska, aby zachęcić wiele średniej wielkości firm do podjęcia wysiłku.
– Sądzę, że można spodziewać się wysypu ofert na nienadzorowanym rynku. I tego obawia się KNF. Zagrożeniem jest to, że dużo słabych firm wypuści papiery wartościowe. A trzeba pamiętać o tym, że każdego roku co piąte małe przedsiębiorstwo na świecie upada, bo jego pomysł okazuje się nietrafiony. Ponadto zadłużanie się w banku wymaga pewnej dyscypliny. Tutaj jej nie będzie. Miejmy nadzieję, że inwestorzy zachowają ostrożność – zaznacza prof. Stanisław Gomułka.
Natomiast prof. Orłowski nie potwierdza, ani nie zaprzecza, że nastąpi wysyp sprzedaży akcji i obligacji. Ale zaznacza, że niewątpliwie młodzi przedsiębiorcy otrzymają interesującą alternatywę dla stosunkowo trudnego do uzyskania i drogiego kredytu. Niemniej, powinni dobrze rozważyć, jak mogliby najlepiej wykorzystać ewentualnie pozyskane środki. Nie należy ograniczać się do optymalizacji finansowania. Warto myśleć o tej możliwości raczej w kategoriach szansy na sfinansowanie nowych projektów, np. zbyt ryzykownych dla banków.
– Skoro blisko 90% respondentów nie słyszało o nowych przepisach, to trudno uwierzyć w ich deklaracje, że skorzystają z nowej szansy. Pochopność nie świadczy dobrze o przedsiębiorcach. Najpierw powinni dokładnie zapoznać się z treścią rozporządzenia, a dopiero potem zacząć coś planować. Ci, którzy postanowili przemyśleć sprawę, wykazują odpowiedzialność – punktuje Piotr Kuczyński, Główny Analityk Domu Inwestycyjnego Xelion.
Na co pójdą środki?
Łącznie 57% respondentów wskazało, że wykorzystałaby pozyskane pieniądze na spłatę obecnych zobowiązań bądź na zaciągnięcie nowych kredytów lub pożyczek. W ocenie Mariusza Sperczyńskiego, to pokazuje, że respondenci chcą zmienić strukturę finansowania swoich firm. Zamierzają mniej opierać się na bankowych czy pozabankowych instrumentach dłużnych, a bardziej na kapitale własnym, wprowadzonym przez nowych akcjonariuszy lub inwestorów.
– Większość respondentów dokonała rozsądnego wyboru. Papiery wartościowe emituje się po to, żeby firma poszerzyła swoje możliwości. Zwiększając płynność finansową, znacznie obniża się ryzyko zaciągnięcia kredytu. A jeśli przedsiębiorstwo już się zadłużyło, to warto szybciej spłacić swoje zobowiązania. Wtedy zmaleją koszty prowadzonej działalności ¬– doradza Piotr Kuczyński.
Tymczasem Marek Zuber twierdzi, że spłata dotychczasowych zobowiązań to najgorszy sposób wykorzystania pozyskanych środków. One powinny iść na nowe projekty i stanowić wkład własny pod dodatkowe finansowanie bankowe. To ma być opcja, która przyspieszy rozwój niewielkich biznesów. Zdaniem eksperta, ci, którzy chcą tylko obsłużyć kredyty, zamierzają po prostu zmniejszyć nadzór banku nad reprezentowanym podmiotem. W zamian będą musieli podzielić się swoją własnością czy akcjami firmy.
– Nie dziwią mnie deklaracje refinansowania zaciągniętych zobowiązań bankowych ze środków pochodzących z publicznych emisji obligacji. Ten sposób pozyskiwania kapitału daje emitentowi większą elastyczność. Przedsiębiorca może określić m.in. czas, na jaki zaciąga zobowiązanie, wybrać ewentualną formę zabezpieczenia, wysokość oprocentowania, a także możliwość wcześniejszego wykupu wyemitowanego długu. Takiej swobody nie oferuje mu żaden kredyt czy pożyczka bankowa – zwraca uwagę Krzysztof Michrowski.
18% respondentów przeznaczyłoby pozyskane fundusze na zakup maszyn i urządzeń, a 11% – na rozwój nowych technologii. Szef inicjatywy bitSecurities.io nie ocenia tego poziomu jako niski. Inwestycje w środki produkcji czy działalność badawczo-rozwojową nie muszą być dominujące. Najważniejsza jest stopa zwrotu z dodatkowego kapitału. Małe przedsiębiorstwa doskonale znają swoje potrzeby. Jeśli nie są one wyrażone w postaci środków trwałych, trudniej im uzyskać finansowanie z banku. Bez zabezpieczenia technologicznego, eskalacja działalności gospodarczej przy pomocy emisji papierów wartościowych jest jak najbardziej logiczna.
– W naszym kraju relatywnie niski poziom nakładów przedsiębiorstw na środki trwałe jest oznaką niepewności związanej z otoczeniem prawnym czy fiskalnym. Firmy chętnie zatrudniają nowych pracowników lub zlecają prace podwykonawcom, kosztem niskiej stopy inwestycji ¬– dodaje ekspert z Kancelarii Michrowski Bartosiak Family Office.
Zaledwie 4% badanych zadeklarowało, że zainwestowałoby ww. środki w pozyskanie nowej kadry pracowniczej. To jest kolejnym potwierdzeniem przewidywań, że małe firmy skoncentrują się na zmianie struktury swojego kapitału. Ponadto Mariusz Sperczyński zakłada, że większość mniejszych przedsiębiorstw może skupić się na projektach rozwojowych niewymagających zwiększenia zatrudnienia. W tym drugim przypadku będzie chodziło o nakłady na promocję i marketing. Takie zaangażowanie kapitałowe zadeklarowało 3% respondentów. Realizację tego typu zleceń często zamawia się u podmiotów zewnętrznych. Dotyczy to szczególnie sytuacji, gdy popyt na usługi np. mikrofirm czy startupów jest mniejszy, niż ich zdolności produkcyjne. Należy też dodać, że łącznie 7% nie określiło swoich planów inwestycyjnych.
Apetyt rośnie…
– Co ciekawe, na pytanie, czy regulator powinien podnieść limit 1 mln euro, gwarantowany przez UE, do możliwej, wyższej wartości, 59% respondentów odpowiedziało, że idealną kwotą byłoby 5 mln euro. 21% wskazało, że powinna być zastosowana górna granica, tj. 8 mln euro. Wynika to z tego, że większość małych i średnich firm szuka środków na poziomie do 50 mln zł. Gdyby mogły pozyskać kapitał rzędu 20 mln zł, to wraz z finansowaniem dłużnym realizowałyby naprawdę duże projekty – tłumaczy Marek Zuber.
Jednak Piotr Kuczyński ostrzega, że przedsiębiorcy nie wiedzą czego chcą. Najpierw przeszło 80% zadeklarowało, że 1 mln euro jest odpowiedni, a dowiedziawszy się, że może być on jeszcze wyższy, ankietowani chcieli więcej. Po uzyskaniu tej informacji już tylko 14% stwierdziło, że gwarantowany limit jest wystarczający. Według eksperta, respondenci sami sobie zaprzeczają. O niczym pozytywnym to nie świadczy. Chęć pozbycia się nadzorcy wygląda wręcz podejrzanie. Brak kontroli może być zachętą do nieuczciwego zdobywania środków.
– Apetyt przedsiębiorców rośnie. Dowiedzieli się, że emisje publiczne dla 1 mln euro są już zwolnione z nadzoru regulatora rynku, a jednocześnie pułap do 8 mln euro należy do decyzji krajów członkowskich. Zgodnie z medialnymi doniesieniami, rozważa się w Polsce podniesie limitu do 5 mln z dostępnych maksymalnie 8 mln euro. W takim przypadku naturalne jest to, że właściciele firm chcieliby mieć większe pole do działania. I temu nie ma się co dziwić – uspokaja Mariusz Sperczyński.
Dodajmy, że emisje tzw. ICO, czyli Initial Coin Offering, w ostatnim czasie pobudziły wyobraźnie właścicieli startupów. Za naszą wschodnią granicą mamy już do czynienia z setkami udanych tego typu emisji o pojedynczych wartościach przekraczających 1 milion euro. Można zatem podsumować, że po zalegalizowaniu takiej możliwości w UE, w tym w Polsce, rodzimi startupowcy będą chcieli w szerokim zakresie wykorzystać tę szansę. Pójdą więc torem wysokich wartości emisji. W badaniu tylko 6% przedsiębiorców nie wiedziało, czy KNF powinien podnieść poprzeczkę z 1 mln euro, gwarantowanego przez UE, do wyższej wartości. Taki wynik tylko potwierdza powyższe prognozy.
Badanie zostało przeprowadzone przez firmę doradczą UCE GROUP LTD. na zlecenie bitSecurities.io na terenie 16 województw, w tym 30 miast, w dniach od 2 lutego do 12 marca br. Wykonano je na próbie 100 przedsiębiorców, którzy zatrudniają do 250 pracowników. Prowadzą działalność pod postacią spółki z. o.o. lub spółki akcyjnej od co najmniej 6 miesięcy. Wśród nich było 23% kobiet i 77% mężczyzn. 36% stanowiły osoby w wieku 18-26 lat, a 64% respondentów miało 27-35 lat. 59% ankietowanych działa w aglomeracjach powyżej 400 tys. ludności, 23% – w miastach od 200 tys. do 400 tys. mieszkańców, a 10% – w miejscowościach od 50 tys. do 200 tys. ludzi. Najmniejszy udział w badaniu, tj. 8%, zanotowały osoby, prowadzące biznes w ośrodkach zamieszkiwanych przez mniej, niż 50 tys. obywateli.
Czytaj także: Recepta bez wizyty u lekarza? Prezydent podpisał ustawę, która to umożliwi