Mariusz Pudzianowski ma za sobą dwie porażki w KSW. W rozmowie z Polsatem Sport wyznał, że nie wynikały one z tego, iż on nie umie się bić. Ocenił, że w obu przypadkach nie powinien wychodzić do klatki.
„Pudzian” ma za sobą dwie dotkliwe porażki w KSW. Najpierw przegrał z Karolem Bedorfem a później z Szymonem Kołeckim. Po drugiej walce doznał kontuzji, która na kilka miesięcy wyłączyła go z treningów. Teraz Pudzianowski planuje wielki powrót. Już 9 listopada podczas gali KSW 51 w Zagrzebiu zmierzy się z Erko Junem.
Chociaż od przegranych walk minęło już sporo czasu to z pewnością Pudzianowski wciąż o nich pamięta. W rozmowie z Polsatem Sport przyznaje jednak, że do pojedynków w ogóle nie powinno dojść. „Dwóch ostatnich walk nie przegrałem dlatego, że byłem słabszy. W ostatnim pojedynku zmagałem się z kontuzją mięśnia dwugłowego. Nie byłem w stanie podnieść nawet 20 kilogramów, a wszedłem do klatki jak kamikadze. Zrobiłem durnotę, ale Szymonowi Kołeckiemu należało się zwycięstwo” – powiedział.
Czytaj także: Hejter naśmiewał się z Pudzianowskiego. Zawodnik KSW rzucił mu wyzwanie
Z kolei przed walką z Karolem Bedorfem Pudzianowski zażył ogromną dawkę antybiotyków. „Byłem tak zapuchnięty, że myślałem, iż sędziowie mnie nie dopuszczą. Jakoś tę opuchliznę z twarzy zdjęliśmy, ale to też była z mojej strony durnota. To, że przegrałem dwie ostatnie walki, to nie znaczy, że nie umiem się bić” – mówił.
Czy walka z Erko Junem będzie dla „Pudziana” powrotem do zwycięskiej formy? O tym będzie można przekonać się już za miesiąc.
Czytaj także: Brzęczek: „Nie pokazujemy pełni naszych możliwości”
Źr.: Polsat Sport