Burmistrz Szczyrku Antoni Byrdy zabrał głos po katastrofie w Szczyrku. Stwierdził, że nie da się opisać słowami tragedii, która wydarzyła się wczoraj wieczorem. Przyznał również, że znał mieszkańców budynku.
Wczoraj o godzinie 18:26 strażacy otrzymali informację o wybuchu gazu w Szczyrku. Okazało się, że doszło do niego w trzykondygnacyjnym budynku zlokalizowanym przy ulicy Leszczynowej w Szczyrku. Podczas robót wykonywanych przez zewnętrzną firmę doszło tam do przewiercenia gazociągu.
W budynku mieszkało dziewięć osób, ale jedna z nich znajdowała się poza domem. Od wczoraj ponad stu strażaków cegła po cegle przeszukuje gruzowisko. Do tej pory znaleziono ciała pięciu osób, w tym dwojga dzieci. Poszukiwania utrudnia unoszący się wszędzie dym oraz trudne warunki atmosferyczne – mróz oraz deszcz ze śniegiem.
Czytaj także: Tragedia w Szczyrku. W eksplozji zginęła znana rodzina z trójką dzieci: \"Głos się człowiekowi łamie\
Głos po tragedii zabrał burmistrz Szczyrku Antoni Byrdy. Stwierdził on, że wszyscy liczą na cud. ” się, że to może być jedna z największych tragedii, jaka zdarzyła się w mieście. To co zobaczyłem, nie da się opisać słowami. Jest jedno wielkie gruzowisko. Liczymy na cud” – powiedział.
Burmistrz poinformował, że znał rodzinę, która mieszkała w zniszczonym budynku, ponieważ mieszka zaledwie 100 metrów dalej. „Ciągle trwa ręczne odgruzowanie. Nie wiemy, co tam jest. To wielka tragedia. Ciężko cokolwiek powiedzieć. Nie pamiętam czegoś podobnego. Stoiska są przygotowanie, służby mają gdzie się ogrzać. Część mieszkańców nie ma prądu. Dostawy gazu powinny zostać wznowione w czwartek po południu” – mówił.
Czytaj także: Małopolska: 29-letni ksiądz zginął w wypadku samochodowym. Jechał do rodziny
Źr.: TVN24, TVP Info