Waldemar Sobota wpisał się na listę strzelców w ostatnim meczu pomiędzy FC St. Pauli z VfL Osnabrueck. Jednak zanim piłka wpadła do siatki, polski piłkarz zaliczył zabawną wpadkę. Po meczu przyznał jednak, że sytuacja rozbawiła również jego.
Polski pomocnik St. Pauli w ostatniej kolejce 2.Bundesligi pokonał bramkarza przeciwnej drużyny i zdobył tym samym swoją trzecią bramkę w tym sezonie. Ostatecznie Zawodnicy St. Pauli pokonali rywali z VfL Osnabrueck aż 3:1. Waldemar Sobota stał się jednak bohaterem wielu pomeczowych memów.
Wszystko za sprawą okoliczności, w jakich trafił do siatki rywali. Waldemar Sobota przejął piłkę i wyszedł na pozycję sam na sam z bramkarzem przeciwników. Wydawało się, że już nic nie powstrzyma Polaka przed zdobyciem bramki, ale mało brakowało, a… sam by sobie przeszkodził.
Czytaj także: Reprezentacja Polski poznała rywali w Lidze Narodów. Z kim zagramy?
Waldemar Sobota podbiegł z piłką do bramkarza i wtedy potknął się i upadł na murawę. Może jednak mówić o olbrzymim szczęściu, bo piłka w jakiś sposób przeleciała pod nogami bramkarza. Tym razem Polak wykazał się refleksem i zdołał naprawić swój kiks. Silnym uderzeniem posłał piłkę do bramki, przy okazji trafiając jeszcze w obrońcę rywali.
Po meczu Waldemar Sobota przyznał, że sam również śmiał się ze swojego kiksu. „Trzeba tę sytuację potratować z humorem. Piłka nożna to przecież rozrywka, musi być też czas na chwilę uśmiechu. Ja potrafię śmiać się z samego siebie.” – mówił Polak. „Po meczu dostałem wiele zabawnych i kreatywnych fotomontaży od kibiców, mocno się uśmiałem. Dziękuję za nie!” – dodał.
Źr. sportowefakty.wp.pl; twitter