Marek Jakubiak kandydował na prezydenta w tegorocznych wyborach. Wielu zdziwiło się, że polityk bez silnego zaplecza błyskawicznie zgromadził wymaganą liczbę podpisów. Jak informuje „Gazeta Wyborcza”, prokuratura również uznała sprawę za podejrzaną i zdecydowała o wszczęciu śledztwa.
„Jakubiak swoją kandydaturę zgłosił 10 marca. 20 marca miał już 140 tys. podpisów. Nie prowadził żadnej kampanii, a zbiórka podpisów odbywała się, gdy w Polsce obowiązywały liczne obostrzenia w związku z pandemią. Wśród nich był zakaz poruszania się i publicznych zgromadzeń” – przypomina GW.
Rozpoczynając zbiórkę, Jakubiak napisał na swoim facebookowym profilu, że zebranie podpisów podczas pandemii będzie „zadaniem karkołomnym, graniczącym z cudem”. Pytany przez dziennikarzy, jak udało mu się to osiągnąć przyznawał, że „podpisy przynieśli mu ludzie”.
Nieprzychylne władzy media sugerowały nawet, że to działacze PiS pomogli zebrać podpisy. W pewnym momencie pojawiło się ryzyko bojkotu wyborów przez wszystkich kandydatów. W tym przypadku z Dudą zmierzyłby się wyłącznie Jakubiak. Dzięki temu nie byłoby konieczności przekładania wyborów. Inni sugerowali, że podpisy były fałszowane.
Co ciekawe, ostatecznie Jakubiak sam złożył zawiadomienie do prokuratury. Śledztwo toczy się z art.248 pkt.3 i 6 kodeksu karnego, a więc punktów mówiących, że ten kto „dopuszcza się nadużycia w sporządzaniu list z podpisami obywateli zgłaszających kandydatów w wyborach, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3”.
Czytaj także: Beata Szydło reaguje na nowe doniesienia ws. 500 plus. „Ależ kogoś uwiera”
Marek Jakubiak uzyskał w wyborach prezydenckich 33 tys. 450 głosów.
Źr. GW; wp