Białoruś przerzuciła część swoich wojsk ze wschodu na zachodnią granicę kraju. Aleksander Łukaszenko poinformował, że jest to odpowiedź na zlokalizowane blisko granicy wojska NATO. Zdaniem wiceszefa polskiego MSZ są to zagrywki psychologiczne ze strony białoruskiego przywódcy.
Wciąż nie słabnie fala protestów na Białorusi. Rozgorzały one na nowo po ogłoszeniu oficjalnych wyników wyborów prezydenckich, w których ponownie zwyciężył Aleksander Łukaszenko uzyskując ponad 80 procent poparcia. Zdaniem większości obserwatorów, wybory zostały sfałszowane.
Na Białorusi dochodzi do licznych protestów i zatrzymań. Łukaszenko widzi jednak zagrożenie nie tylko wewnątrz, ale i na zewnątrz kraju. W czasie posiedzenia Rady Bezpieczeństwa poinformował, że część wojsk przerzucona została ze wschodniej nad zachodnią granicę kraju. „Rozlokowaliśmy oddziały bojowe naszej armii na zachodnich granicach naszego kraju, wprowadziliśmy je w stan pełnej gotowości bojowej” – poinformował.
Zdaniem białoruskiego przywódcy, siły NATO znajdują się 15 minut od granicy Polski i Litwy z Białorusią. „Natowskie wojska chrzęszczą gąsienicami u naszych bram, a Litwa, Łotwa, Polska i, niestety, nasza droga Ukraina i jej władze każą przeprowadzić nowe wybory” – mówił podczas wiecu, który kilka dni temu odbył się w Mińsku.
Na intensyfikację białoruskiego wojska zareagował wiceminister spraw zagranicznych Marcin Przydacz. Na antenie Telewizji Republika zapewniał, że dla Polski nie ma żadnych zagrożeń bezpieczeństwa. „Mam wrażenie, że to są takie zagrywki psychologiczne. Władza w Mińsku widzi, że nie poradzi sobie ze skalą tych protestów i próbuje rozegrać psychologicznie swoje własne społeczeństwo, korzystając z elementu strachu, jakim jest wróg zewnętrzny” – powiedział.
Czytaj także: Cichanouska publikuje nowe nagranie. Wzywa Białorusinów do działania [WIDEO]
Źr.: Onet, Telewizja Republika