W popularnym teleturnieju „Milionerzy” po raz kolejny padło pytanie za milion złotych. To spore wydarzenie, bo do końcowego etapu udaje się dotrzeć naprawdę niewielu graczom. W czwartkowym odcinku udało się to osiągnąć Łukaszowi Grymuzie. Mało tego, gracz wciąż dysponował jeszcze kołem ratunkowym.
Pan Łukasz Grymuza przyjechał do „Milionerów” z Lublina, gdzie pracuje jako policjant. Jeszcze w poprzednim odcinku dotarł do wysokiej sumy 75 tys. zł. Z tymi pieniędzmi rozpoczął grę w czwartkowym odcinku. Zanim padło pytanie za milion musiał udzielić jeszcze kilku prawidłowych odpowiedzi, co poszło mu nadzwyczaj łatwo. Nic więc dziwnego, że widzowie mieli olbrzymie nadzieje, że za chwilę ujrzą kolejnego „milionera”.
„Niektóre z owoców dojrzewają jeszcze po zbiorach. Który zerwany niedojrzały taki pozostanie?” – brzmiało pytanie za milion, które odczytał prowadząc Hubert Urbański. Zaznaczyć można było jedną w czterech odpowiedzi: wiśnia, banan, gruszka, awokado.
Pytanie za milion sprawiło trudności
Pytanie za milion okazało się dla gracza trudne, bo postanowił skorzystać z pomocy koła ratunkowego w postaci telefonu do przyjaciela, którym był teść Jan. Jednak mężczyzna nie zdołał pomóc zięciowi w wygranej. Teść odrzucił odpowiedź A, na którą wcześniej stawiał pan Łukasz. To najwyraźniej już zupełnie zbiło z tropu zawodnika, który po chwili namysłu zdecydował się ostatecznie zrezygnować z gry. Wygrana 500 tys. zł także jest godna pozazdroszczenia.
Na koniec gracz mógł jednak pluć sobie w brodę, bo okazało się, że odpowiedź A, na którą od samego początku stawiał była poprawna. Główna wygrana była naprawdę blisko, ale tym razem się nie udało.
Czytaj także: Majdan opisał walkę z koronawirusem. Dramatyczne słowa
Źr. tvn24.pl