Zbigniew Hołdys podzielił się gorzkim komentarzem na temat polskiej sceny muzycznej. Artysta nawiązał do głośnego konfliktu wokół Funduszu Wsparcia Kultury. W tym kontekście zaznaczył, że nie ma pretensji do osób, które zawnioskowały o dotacje. Z drugiej strony zwrócił uwagę na działalność artystów, którą porównał do kolaboracji.
Fundusz Wsparcia Kultury miał za zadanie pomóc artystom, których dotknęły gospodarcze skutki pandemii koronawirusa. Kilka dni temu w sieci pojawiła się lista dotacji przyznanych przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Okazało się, że na pomoc artystom resort przeznaczył ponad 400 milionów złotych.
Najwięcej kontrowersji wywołała jednak sama lista beneficjentów i kwot, które zostały im przyznane. Znalazły się na niej nazwiska wielu popularnych artystów, takich jak np.: Beaty Kozidrak, Kasi Cerekwickiej, Radka Liszewskiego, Sławomira Świerzyńskiego, braci Golec oraz Kamila Bednarka.
Hołdys podsumowuje zachowanie artystów: Kwestia ich występowania dla Dudy, na fetach partyjnych PISu, w propagandówkach nikczemnej telewizji niszczącej kraj i więzi międzyludzkie…
O trzech ostatnich wspomina w swoim wpisie Zbigniew Hołdys. Muzyk podkreślił na wstępie, że nie miałby pretensji do piosenkarzy o wystąpienie o dotację do ministerstwa. „Kwestia smaku, estetyki, czy wypada występować do tej władzy o miliony, kiedy bezrobotni aktorzy rozwożą paczki na rowerach jako kurierzy, by zarobić na jedzenie” – napisał na Facebooku.
Hołdysowi nie daje jednak spokoju inny wątek. „Kwestia ich występowania dla Dudy, na fetach partyjnych PISu, w propagandówkach nikczemnej telewizji niszczącej kraj i więzi międzyludzkie, szczującej i kłamiącej jak żadna, komunistyczna nawet za mojego życia – to jest dla mnie problem” – podkreślił.
Piosenkarz porównuje sytuację do wydarzeń w czasach stanu wojennego. „Widzę te nazwiska i opędzam się od nich jak od much. Gdy to robią nieudacznicy (pamiętam takich z czasu stanu wojennego), dla których to jedyna szansa, żeby wepchnąć się do opuszczonych ról przez ludzi godnych, chwytają się kry na rzece i mają swój 'warholi’ kwadrans – trudno” – tłumaczy.
„Ale kiedy robią to gwiazdy, legitymizując swymi nazwiskami ten parszywy system, to słowo kolaboracja ciśnie mi się z serca. Przykro mi” – dodał.
Źródło: Facebook