Film dokumentalny Ewy Stankiewicz przedstawił nowe nieznane szerzej relacje i fotografie wykonane tuż po katastrofie smoleńskiej. Szczególnie duże oburzenie wywołały nieznane zdjęcia Kopacz wykonane w prosektorium, gdzie spoczywały ciała ofiar katastrofy.
Emisję filmu dokumentalnego Ewy Stankiewicz pt. „Stan zagrożenia” kilkukrotnie przekładano. Początkowo miał pojawić się na ekranach 10 kwietnia, dokładnie w rocznicę katastrofy smoleńskiej. Stało się inaczej, bo kierownictwo TVP zdecydowało się jednak tego dnia na emisję podsumowania prac podkomisji Antoniego Macierewicza.
Czytaj także: Dworczyk zapowiada skierowanie na szczepienie dla wszystkich
Gdy w końcu Telewizja Polska wyemitowała dokument, wybuchł potworny skandal. Najbardziej oburzające okazały się zdjęcia Kopacz, która jako minister poleciała wówczas do Rosji, by brać udział w identyfikacji i przygotowaniu do transportu ciał ofiar katastrofy smoleńskiej.
Zdjęcia ukazują ówczesną minister z dobrym nastroju, uśmiechniętą i rozmawiającą z rosyjskimi medykami. W tle jednego ze zdjęć, widzimy ciało ofiary katastrofy smoleńskiej. W sieci zawrzało.
Zdjęcia Kopacz wywołały burzę
Zarówno dziennikarze, jak i politycy nie szczędzą mocnych słów pod adresem Ewy Kopacz. Padają mocne słowa, bo niektórzy wprost twierdzą, że była premier powinna zniknąć z życia publicznego. „Dziś ujawnione w filmie E.Stankiewicz słodkie foto z moskiewskiego prosektorium z ciałem ofiary katastrofy smoleńskiej. Brakuje słów” – napisał Patryk Jaki z Solidarnej Polski.
Czytaj także: USA grożą Rosji. „Będą konsekwencje, jeśli pan Nawalny umrze”
„Po 11 latach Polacy dopiero zobaczyli zdjęcia rozradowanej, popijającą kawusię i robiącą słit focie Ewę Kopacz (konstytucyjnego ministra) w rosyjskim prosektorium nad ciałami zmarłych w katastrofie pod Smoleńskiem.” – pisze Maciej Stańczyk. „Uśmiechnięte,kokietujące fotki byłej minister zdrowia i póżniej byłej premier,obutej w szpileczki, z rosyjskimi „medykami” pracującymi z „naszymi medykami ramię w ramię”…” – pisze natomiast Krystyna Pawłowicz. Takich wpisów jest mnóstwo.
Źr. twitter; dorzeczy.pl; wPolityce.pl