Sytuacja, po której Artur Orzech głośno rozstał się z Telewizją Polską, wciąż ma wiele niejasności. Jak podaje „Super Express”, dziennikarz zapłacił TVP zapisaną w umowie karę. Jest jednak mało prawdopodobne, by miał wrócić do pracy na Woronicza.
W marcu bieżącego roku doszło do zakończenia współpracy między Arturem Orzechem a Telewizją Polską. Dziennikarz nie pojawił się na nagraniach „Szansy na sukces”, a o swojej nieobecności miał poinformować na chwilę przed rozpoczęciem zdjęć. Swoją decyzję argumentował tym, że nie chce wspierać między innymi promowania disco polo. „Panie Kurski, wiem doskonale, jak mnie pan ceni, ale nie pozwolę sobie moją twarzą popierać zespołu Boys i pana Pietrzaka” – napisał w mediach społecznościowych.
Teraz „Super Express”, powołując się na słowa osoby pracującej przy produkcji podaje, że do całej sytuacji miało dojść przy okazji nagrywania jednego z charytatywnych odcinków. „Po prostu nie przyszedł na zaplanowane nagranie „Szany na sukces”. Było to nagranie specjalnego charytatywnego odcinka. Czekały na niego dzieci z domu dziecka” – podaje.
Jak podaje informator „SE”, Artur Orzech miał zapłacić Telewizji Polskiej przewidzianą w umowie karę. Stacja nie zdecydowała się jednak na wznowienie współpracy z dziennikarzem. „W umowie jest ustalona kara umowna za niestawienie się na zdjęciach. Pan Orzech zgodnie z umową szybko wpłacił na konto TVP kilkanaście tysięcy złotych. Sądził zapewne, że wszystko rozejdzie się po kościach” – dodaje.
Czytaj także: Michał Szpak nie będzie trenerem „The Voice of Poland”. Wiadomo, kto go zastąpi
Źr.: Super Express