Koledzy nie kryją ogromnego smutku po tragicznej śmierci Roberta Korczowskiego. 34-letni piłkarz Burzy Bystrzyca zginął w wypadku samochodowym, gdy wracał z finału Ligi Europy. Zostawił żonę i córkę.
Do tragicznego wypadku doszło w nocy ze środy na czwartek na autostradzie A1. Pomiędzy węzłami Łódź Północ i Brzeziny samochód zderzył się z łosiem. Kierowca przeżył, ale pasażer zginął. Okazało się, że to 34-letni Robert Korczowski, piłkarz Burzy Bystrzyca. Wracał właśnie z finału Ligi Europy, gdzie spełnił jedno ze swoich marzeń – zobaczył na żywo piłkarzy Manchesteru United, drużyny, której był fanem.
Koledzy zmarłego zawodnika postanowili założyć w sieci zrzutkę na rzecz jego żony i córki. Na ten moment zebrano dla nich ponad 35 tysięcy złotych. Wsparcia można udzielić TUTAJ.
Robert Korczowski we wspomnieniach kolegów z drużyny
W rozmowie z WP Sportowe Fakty, koledzy Roberta z Burzy Bystrzyca nie ukrywają, że był on prawdziwym liderem zespołu. I to nie tylko dlatego, że pełnił funkcję kapitana drużyny. „Zawsze można była na niego liczyć na boisku i poza nim” – mówią. „W Burzy grał od zawsze, od najmłodszych lat. Niejednokrotnie był kuszony przez lepsze kluby z okolicy, jednak na zawsze pozostał wierny jednemu klubowi” – dodają.
Jeden z kolegów mówił, że Robert Korczowski na boisku potrafił zawsze znaleźć sobie doskonałe miejsce. „Charakteryzował się spokojem, nieustępliwością, świetnym przeglądem pola, żelaznymi płucami i tym, że nigdy nie odstawiał nogi. Świetnie grał głową i miał niesamowity zmysł taktyczny. Potrafił się świetnie ustawiać na boisku” – powiedział.
Koledzy dodają, że również w życiu prywatnym zawsze można było na niego liczyć. „Potrafił się bawić i cieszył się życiem. Pracował od zawsze. Do wszystkiego doszedł dzięki swojemu uporowi i pracowitości. Miał wiele planów i pomysłów. Ciągle dążył do osiągnięcia stawianych przed sobą celów” – mówią.
Robert Korczowski zostanie przez drużynę pożegnany w niedzielę. Przed meczem z Polonią Wrocław, zawodnicy wyjdą w koszulkach z nazwiskiem zmarłego piłkarza, czarnymi opaskami i numerem 9 na plecach. Będzie minuta ciszy, po której zawyje strażacka syrena.
Źr.: WP Sportowe Fakty