Hossa na rynku mieszkaniowym trwa od lat. Mimo to, eksperci są zdania, że należy obecnie unikać akcji branż deweloperskich i budowlanych. Są bowiem czynniki, które mogą sprawić, że znajdą się one w trudniejszym położeniu.
O tym, jak napompowana jest bańka mieszkaniowa w Polsce, nie trzeba nikogo informować. Ceny, zarówno na rynku pierwotnym, jak i wtórnym, rosną w zastraszającym tempie. Widać to szczególnie w dużych miastach, gdzie za metr kwadratowy często trzeba zapłacić już kilkanaście tysięcy złotych.
Mimo to, eksperci zgromadzeni na konferencji Wall Street zorganizowanej przez Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych są zdania, że inwestycja w akcje branż deweloperskich i budowlanych to duże ryzyko. Wynika to z kombinacji dwóch czynników. „Z jednej strony są to czynniki demograficzne, które mogą przełożyć się na wzrost udziału pustostanów, a z drugiej ryzyko wprowadzenia podatku kastralnego” – twierdzi zarządzający funduszem Total FIZ Konrad Łapiński.
Jego zdaniem, nałożenie się tych czynników może spowodować problemy między innymi na rynku najmu. „Część właścicieli nieruchomości znajdzie się w sytuacji, w której nie będzie mogła znaleźć najemców, a jednocześnie będzie zmuszona do płacenia nowego podatku. Na rynku nieruchomości mamy do czynienia z długoterminową tendencją wzrostową, a zwykle takie tendencje nie kończą się z dnia na dzień. Dlatego nie przewiduję końca hossy już teraz, ale takie ryzyko z pewnością istnieje” – wyjaśnia.
Zbliża się koniec hossy na rynku mieszkaniowym?
O możliwości wprowadzenia podatku kastralnego słysząc już od pewnego czasu. W rozmowie z „Gazetą Wyborczą” senator Polski 2050 Jacek Bury przekonywał, że koalicja rządząca zdecyduje się na jego wprowadzenie jeszcze w tej kadencji.
Z kolei analityk DM Noble Securities Sobiesław Kozłowski wskazuje, że dodatkowym ryzykiem załamania na rynku nieruchomości są zapowiadane powoli podwyżki stóp procentowych oraz wzrost kosztów materiałów budowlanych. „W tabelkach z danymi rynek nieruchomości wygląda świetnie, ale w praktyce inwestowanie na nim już nie jest takie łatwe. Mieszkanie ciężko kupić, ciężko też jest je wynająć, bo wielu najemców wciąż nie wróciło do miast po okresie epidemii COVID-19. Z drugiej strony z prognozami końca hossy w nieruchomościach mieliśmy do czynienia już od dawna i do tej pory się one nie sprawdziły” – zaznaczył.
Żr.: Business Insider Polska