Napięcie na granicy polsko-białoruskiej nadal rośnie. – Sytuacja wygląda bardzo źle – przekonuje Franak Viačorka, doradca Swiatłany Cichanouskiej. Białoruski opozycjonista sugeruje, że jesteśmy o krok od rozpętania strzelaniny.
W poniedziałek informowaliśmy, że minister spraw wewnętrznych i administracji Mariusz Kamiński zarekomenduje rządowi przedłużenie stanu wyjątkowego w pasie graniczącym z Białorusią. Szef MSWiA motywował swoją decyzję napiętą sytuacją na granicy.
We wtorek po południu Rada Ministrów postanowiła zwrócić się do prezydenta Andrzeja Dudy o przedłużenie stanu wyjątkowego o 60 dni. – Od początku tej wojny hybrydowej, bo tak ją trzeba już nazywać, granicę polsko-białoruską próbowało przekroczyć około 10 tys. osób – tłumaczył rzecznik rządu Piotr Müller.
Głos w sprawie zabrał również prezydent Andrzej Duda. – Kiedy wniosek o przedłużenie stanu wyjątkowego zostanie do mnie skierowany, wystąpię do Sejmu, aby wypowiedział się w tej kwestii i wyraził zgodę na przedłużenie – zakomunikował.
Władze Polski argumentują decyzję prowokacjami ze strony białoruskiej. Minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak poinformował o oddawaniu strzałów w powietrze przez żołnierzy Alaksandra Łukaszenki oraz rzucaniu petard w ich kierunku.
Doniesienia o skandalicznym zachowaniu potwierdza białoruski opozycjonista Franak Viačorka. – Łukaszenka dąży do wojny. Białoruscy pogranicznicy celują w polskich, przeładowują, strzelają w powietrze – przekonuje.
Doradca Ciechanouskiej wzywa do zdecydowanej reakcji. – Litwini donoszą, że reżim podaje migrantom metadon. Przyjaciele, sytuacja wygląda bardzo źle. Jesteśmy o krok od strzelaniny. Potrzebna jest silna reakcja – oświadczył.