Temat niedzielnej manifestacji prounijnej w Warszawie poróżnił uczestników programu Polsatu. W pewnym momencie prowadzący Bogdan Rymanowski zwrócił uwagę Pawłowi Kowalowi z Koalicji Obywatelskiej. – Proszę tych tonem do mnie nie mówić, panie pośle – powiedział dziennikarz. O co poszło?
W niedzielę w Warszawie odbyła się wielka manifestacja przeciwników polexitu pod hasłem „ZostajeMY w UE„. Inspiratorem demonstracji był sam Donald Tusk, który zwrócił się do Polaków o wyrażenie sprzeciwu wobec obecnej polityki rządu nastawionej na konflikt z instytucjami unijnymi.
Środowisko PO podkreśla w oficjalnych rozmowach wysoką frekwencję na proteście. Jednak w mediach słychać coraz więcej sceptycznych głosów. Bogdan Rymanowski w rozmowie z Pawłem Kowalem zasugerował, że marsz nie był tak wielkim sukcesem, na jaki go zapowiadano. – Nie można chyba tej demonstracji porównać np. do jesiennych protestów Strajku Kobiet – stwierdził dziennikarz na antenie Polsat News.
– Chyba pan żartuje. Byłem na tej demonstracji. Było tak, że w połowie Krakowskiego Przedmieścia nie można było już się przepchnąć – zaprotestował Kowal. – Szczerze mówiąc, nie pamiętam tak dużej demonstracji w Warszawie – podkreślił.
Następnie zwrócił się wprost do prowadzącego. – Może nie byłem aktywnym uczestnikiem Strajku Kobiet, może pan tam był i widział, że było więcej osób, ale ja byłem tutaj – stwierdził.
Rymanowski wyjaśnił, że policja oszacowała tłum na 25 tysięcy osób. – Panie kochany, błagam pana. Naprawdę, dajmy spokój. Nie róbmy ludziom wody z mózgu – odpowiedział Kowal.
– Nie można było wejść do kościoła świętej Anny, ludzie nie mogli do kościoła się przedrzeć i robiliśmy im specjalnie szpaler, żeby mogli na wieczorną mszę się dostać – dodał.
Dziennikarz Polsatu poczuł się najwyraźniej urażony, bowiem szybko zareagował na słowa polityka opozycji. – Proszę tych tonem do mnie nie mówić, panie pośle – podkreślił.
– Ja nie mówię żadnym tonem, ja mówię do pana z uśmiechem – tłumaczył Kowal.