Donald Tusk stracił prawo jazdy – ta informacje zelektryzowała media w Polsce. Szef Platformy Obywatelskiej znacznie przekroczył dozwoloną prędkość w terenie zabudowanym. Na jaw wychodzą nowe szczegóły…
Przypomnijmy, że w sobotę media obiegła wiadomość o kłopotach Donalda Tuska. Były premier przekroczył prędkość w terenie zabudowanym, co spowodowało zatrzymanie jego prawa jazdy i konieczność zapłaty mandatu. Sytuacja miała miejsce w miejscowości Wiśniewo (woj. mazowieckie).
Szczegółowe informacje wskazują, że Tusk pędził 107 km/h w terenie zabudowanym. „Jest przekroczenie przepisu drogowego, jest kara zatrzymania prawa jazdy na 3 miesiące plus 10 punktów i mandat. Adekwatna. Przyjąłem ją bez dyskusji” – ogłosił Tusk na Twitterze. Wkrótce w sieci pojawiło się nagranie ze zdarzenia.
Tam po prawej, to zatrzymany Tusk przez policję. Dawno w miejscowości. Domy, chodnik…
— Łukasz Zboralski (@_zboral) November 22, 2021
Dalej, śmiało @lkwarzecha i inni – piszcie, że "w polu", że "zasadzka" i ze komu się nie zadrzyło pic.twitter.com/MLiXHxPU2V
Do nowych szczegółów w tej sprawie dotarł portal Interia.pl. – To samochód służbowy, a przewodniczący jest jego dysponentem. Korzysta z niego przede wszystkim kierownictwo – mówi anonimowo polityk, znający kulisy sprawy. – Kiedy jest potrzeba, szef jedzie z kierowcą. Gdy decyduje, żeby jechać sam, też ma do tego pełne prawo – przekonuje w rozmowie z portalem.
-Donald jest sam sobie winien. Cały ten incydent wpisuje się w jego złą passę: słabe wywiady, obecność na pół gwizdka. Ale nie po to został szefem, żeby go zaraz podważać po jednej wpadce – mówi anonimowo polityk.