Minister Przemysław Czarnek ubolewa nad zachowaniem dziennikarzy TVN na granicy. W jego ocenie utrudniali działalność polskich służb w rejonie. – Gdyby tego nie robili, to pewnie nie byłoby pomysłu na to, żeby nie dopuszczać tam dziennikarzy – stwierdził.
W ostatnich tygodniach kryzys na granicy polsko-białoruskiej nasilił się. Służby Alaksandra Łukaszenki nieustannie prowokują migrantów do kolejnych szturmów i działań zaczepnych w stosunku do polskich żołnierzy, policjantów i strażników granicznych.
To zmusiło władze do podjęcia konkretnych działań na rzecz bezpieczeństwa. Z tygodnia na tydzień na linii granicznej pojawiało się coraz więcej naszych żołnierzy. Na terenach przygranicznych w dalszym ciągu trwa stan wyjątkowy, który blokuje możliwość przebywania na miejscu m.in. dziennikarzom.
Dlaczego Polska zdecydowała się na ograniczenie praw mediom do relacjonowania sytuacji? Światło na sprawę rzucił minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek, który zasugerował na antenie TVP Info, że decyzja mogła być podyktowana obawami o zachowanie dziennikarzy jednej stacji.
-Dziennikarze TVN zachowywali się dokładnie tak samo jak pan poseł Sterczewski, jak pani poseł Jachira i paru innych osobników. Można powiedzieć przeszkadzając, to zbyt słabe słowo, utrudniając zdecydowanie działalność służb polskich na granicy w obliczu wojny hybrydowej i ataku na polską granicę – podkreślił w programie „Jedziemy” TVP Info.
-Gdyby tego nie robili, to pewnie nie byłoby pomysłu na to, żeby nie dopuszczać tam dziennikarzy, ale w pewnym momencie to, co robili dziennikarze TVN, to była rzeczywiście działalność antypolska – dodał.