Wzrost cen odczuwalny jest w Polsce chyba dla każdego. W rozmowie z „Newsweekiem” również Krystyna Janda nie ukrywała, że odczuwa skutki drożyzny. Stwierdziła, że o siebie się nie martwi, ale jest świadoma, jak bardzo obecna sytuacja przygnębia wielu Polaków.
Eksperci nie pozostawiają wątpliwości – drożyzna pozostanie z nami również w 2022 roku. Gwałtowne wzrosty cen budzą obawy wielu Polaków. Z badania SW Research wynika, że wzrostu cen obawiamy się bardziej, że choćby pandemii COVID-19 czy kryzysu na polsko-białoruskiej granicy. I chociaż pewną ulgę ma przynieść pakiet antyinflacyjny, to większość obniżek jest przewidzianych jedynie na kilka miesięcy.
W ostatniej rozmowie z „Newsweekiem” głos w tej sprawie zabrała Krystyna Janda, która nie ukrywa, że także odczuwa skutki drożyzny. „Patrzę na koszty stałe teatrów, na prognozy rachunków za prąd, na koszty pensji. Ja dam sobie radę, samotna kobieta nie potrzebuje dużo. Ale ludzie w swojej masie są przygnębieni, nie uśmiechają się do siebie. To niby banały, ale katastrofa wisi w powietrzu, nastrój leży” – przyznała.
Aktorka musiała jednak ograniczyć także swoje wydatki. „Mało jem ostatnio. Ktoś mi wytłumaczył, że głodówka jest bardzo zdrowa, i miał rację. Nawet na poprawę nastroju. Jak kupię bochenek chleba, to go dzielę i zamrażam. Na tydzień wystarcza. Ale ceny rosną” – powiedziała.
Żr.: Newsweek