Aleksandr Łukaszenka odniósł się do wypowiedzi polskiego dezertera Emila Czeczki, który przeszedł na stronę Białorusi. Tymczasem dezerter udzielił kolejnego wywiadu białoruskim mediom, w którym ponownie oczerniał polskie służby mundurowe broniące granicy.
Emil Czeczko, który zdezerterował z Wojska Polskiego, udzielił kolejnego wywiadu białoruskim mediom. Dezerter oskarża polskie służby o dokonywanie, w sposób zorganizowany, szeregu morderstw. „Mówili nam, że będziemy pilnować płotu. Najpierw mówili, że będziemy jeździć na patrol, a potem strzelaliśmy w lesie do ludzi” – powiedział.
Z jego relacji wynika, że rzekomo brał udział w ok. 10 tego typu sytuacjach. „Gdybym się sprzeciwił, byłbym martwy” – tłumaczy. „Tam nas upijali, dawali broń. Rano człowiek nie pamiętał dokładnie, czy strzelał do ludzi” – dodaje.
Czytaj także: Prof. Horban alarmuje: „Możliwy jest dramat, jakiego dawno nie widzieliśmy”
Jak przekonuje, na Białorusi znalazł zrozumienie i jest mu dobrze. „Tu nikt na mnie nie krzyczy, nikt mnie nie bije” – stwierdził.
Podczas spotkania z regionalnymi działaczami do wypowiedzi polskiego dezertera odniósł się Aleksandr Łukaszenka. „Bardzo niebezpieczny trend. Ludzie są szkoleni do celowego zabijania. Nawet po nim widać, że dla niego zabić człowieka… Posłuchajcie… Nawet żołnierze z tej hali nie byłby w stanie tego zrobić” – mówił.
Następnie dodał, że „zeznania” dezertera powinny być przeanalizowane przez wojsko. „Najprawdopodobniej przygotowywali się do zabijania ludzi w innym miejscu Gdzie? Pożyjemy, zobaczymy. Niech spróbują” – stwierdził Łukaszenka.
Źr. dorzeczy.pl; wmeritum.pl