Kamil Glik to z pewnością jeden z bohaterów meczu ze Szwecją. I nie chodzi tylko o zachowanie na boisku, ale o fakt, że od pierwszej minuty grał z kontuzją. W wywiadzie po meczu przyznał, że teraz prawdopodobnie czeka go kilka tygodni przerwy.
Reprezentacja Polski wygrała ze Szwecją 2:0 i awansowała na tegoroczne mistrzostwa świata w Katarze. Bramki dla Biało-Czerwonych zdobyli Robert Lewandowski i Piotr Zieliński, ale oczywiście nie tylko im należą się gratulacje. Cichym bohaterem tego spotkania był Kamil Glik, który od pierwszej minuty grał z kontuzją.
W pomeczowym wywiadzie przyznał, że był w tym spotkaniu gotowy zaledwie na 50 procent. „Wahałem się, czy prosić o zmianę, ale zaciskałem zęby. Starałem się pomóc drużynie na tyle, na ile mogłem” – przyznał. „Przed spotkaniem przyjąłem pełną dawkę środków przeciwbólowych. To z pewnością zrobiło swoje, ale myślę, że jutro, pojutrze będzie bardziej boleć. Przyjadę do klubu, zrobię wszystkie badania, ale wiadomo, że człowiek czuje od razu” – dodał przed kamerami TVP Sport.
Kamil Glik jest przekonany, że mocno naderwał mięsień i teraz czeka go przerwa. „Od pierwszej minuty grałem z kontuzją. Przy pierwszym kontakcie z piłką od razu poczułem ból i niestety nie wiem, czy jeszcze w tym sezonie zagram. Myślę, że ze dwa, trzy tygodnie przerwy na pewno, zobaczymy. Jestem przekonany, że naderwałem dość mocno mięsień. Było mi ciężko choćby zagrać piłkę, zrobić jakieś podanie, przyspieszenie” – mówił.
Zawodnik jednocześnie nie krył ogromnego szczęścia. „Nic poza tym meczem mnie nie interesowało. Jak mówiłem na konferencji, liczyło się tylko tu i teraz. To był nasz mecz dziesięciolecia i go wygraliśmy. Jestem mega szczęśliwy” – powiedział. „Spełniłem kolejne marzenia, czwarty kolejny awans, dla mnie to jest wielka sprawa. Jestem dumny z siebie i mojej drużyny” – dodał.
Żr.: TVP Sport