Wciąż echem odbija się niedawna obietnica Donalda Tuska dotycząca czterodniowego tygodnia pracy. Nawet Leszek Balcerowicz nie wytrzymał i bardzo ostro skrytykował ten pomysł. Określił go wprost mianem „bredni”.
Niedawno Donald Tusk wziął udział w spotkaniu z członkami młodzieżówki PO w Szczecinie. W swoim wystąpieniu powiedział, że jego formacja podejmie próbę wprowadzenia czterodniowego tygodnia pracy. Eksperci uważają, że to próba podebrania elektoratu lewicowego, ponieważ taki postulat przedstawia także lewica.
Politycy Prawa i Sprawiedliwości raczej kpiąco podchodzili do pomysłu. Wskazywali, że skoro Donald Tusk obiecuje czterodniowy tydzień pracy, to w przypadku przejęcia przez niego władzy, obywatele powinni szykować się na… sześciodniowy tydzień pracy, czyli pracę także w soboty.
Czytaj także: Lewandowski zmienił klub, by… płacić wyższe podatki? Kuriozalne słowa posłanki lewicy
W końcu w rozmowie z Interią pytanie o pomysł Tuska usłyszał Leszek Balcerowicz. Były minister finansów bardzo ostro podsumował tego typu pomysły. „Nieważne, kto to proponuje, nie chciałbym tego przypisywać jakiejkolwiek partii czy osobie. Brednia jest brednią, nieważne, kto ją głosi” – powiedział.
„To jest niebywała populistyczna brednia, która oznaczałaby z jednej strony ograniczenie produkcji, a z drugiej – podbicie inflacji, czyli spotęgowanie stagflacji w sytuacji, w której Polsce i tak ona grozi. To byłoby dolewanie benzyny do ognia” – powiedział Balcerowicz.
Źr. Interia; dorzeczy.pl