Ukraińskie służby wydały oświadczenie w związku z eksplozją w budynku Komendy Głównej Policji w Warszawie. Według doniesień, doszło do wybuchu granatnika, jaki Komendant Główny gen. Jarosław Szymczyk otrzymał w prezencie od strony ukraińskiej.
Państwowa Służba Ukrainy ds. Sytuacji Nadzwyczajnych wydała komunikat dotyczący głośnej sprawy. „Wyłącznie z dobrych intencji i głębokiej wdzięczności Jarosław Szymczyk otrzymał symboliczny prezent związany z oporem narodu ukraińskiego wobec rosyjskiego agresora. Jesteśmy przekonani, że nie było i nie mogło być żadnego zamiaru skrzywdzenia Komendanta Głównego Polskiej Policji” – piszą ukraińskie służby.
„Bardzo doceniamy konsekwentne wsparcie i pomoc udzielaną przez polską policję Ukrainie i obywatelom Ukrainy, którzy znaleźli w Polsce czasowe schronienie przed rosyjskim agresorem. Pod umiejętnym dowództwem Komendanta Głównego Jarosława Szymczyka polska policja wykazuje się wysokim profesjonalizmem i człowieczeństwem” – napisano dalej w komunikacie.
Ukraińskie służby wyraziły „szczery żal”
Ukraińskie służby zapewniają, że „po zbadaniu okoliczności i przyczyn tego wypadku zostaną wyciągnięte odpowiednie wnioski dotyczące bezpieczeństwa”. Strona ukraińska wyraziła także „szczery żal” w związku z zaistniałą sytuacją i życzyli gen. Jarosławowi Szymczykowi szybkiego powrotu do zdrowia.
Gen. Szymczyk w rozmowie z polskimi mediami opisał szczegóły zdarzenia. Zrelacjonował, że zastępca szefa Państwowej Służby Ukrainy ds. Sytuacji Nadzwyczajnych, gen. Dmytro Bondar, przekazał mu „tubę po zużytym granatniku”, którą „zaślepiono dwoma elementami ze styropianu”. „Generał Bondar wysłał po ten granatnik jednego ze swoich ludzi, i z tego co zrozumiałem, wysłał go do swojego pokoju. Stamtąd został przyniesiony” – wyjaśnił Szymczyk. Zaznaczył przy tym, że strona ukraińska zapewniała, że jest to zużyty granatnik i obecnie stanowi jedynie „złom”.
„Kiedy przyjechałem 14 grudnia rano do pracy, leżały na zapleczu, przy gabinecie, płasko na podłodze, utrudniając przejście. Zdjąłem płaszcz i chciałem je przestawić. Złapałem tubę granatnika w dolnej części, lekko się pochyliłem i podniosłem ją do pionu. Kiedy ją postawiłem, to nastąpiła potężna eksplozja. Mnie ogłuszyło, słyszałem jeden wielki pisk i świst w uszach. W podłogę poszedł jeden element, a w górę wystrzelił drugi, dlatego zniszczono dwie kondygnacje – podłoga i sufit, w jednej linii pionowej” – relacjonuje gen. Szymczyk w rozmowie z „Rz”.
Czytaj także: Szymczyk o eksplozji granatnika: „Mam duże wątpliwości, czy była to czyjaś pomyłka”
Źr. wprost.pl; wmeritum.pl