Maja Sindalska to tatrzańska przewodniczka. W rozmowie z serwisem Onet.pl postanowiła opowiedzieć o tym, jak zachowują się ludzie podczas wędrówek po tatrzańskich szlakach.
Sindalska przyznaje, że ludzie na górskich szlakach robią wyjątkowo dziwne rzeczy. Niektóre wynikają niestety z braku kultury i ogłady, a także szacunku wobec innych osób. Jak bowiem nazwać fakt, iż jedna z turystek idąc na Kościelec, nie zważała na innych turystów… i paliła papierosy.
– W tym sezonie nie widziałam wielu osób palących na szlakach, ale np. pani na Kościelcu miała duży problem, by przestać truć innych turystów, mimo próśb dwóch osób – mówi Sindalska w rozmowie z Onetem.
Przewodniczka opowiada też o niebezpiecznej sytuacji, do której doszło w Czarnym Stawie Gąsienicowym. Tyle mówi się o tym, że w górskich jeziorach nie można się kąpać. Pewien chłopiec nie posłuchał i poniósł tego konsekwencje…
Takie rzeczy robią ludzie w Tatrach. Nieprzyjemna kąpiel w Czarnym Stawie Gąsienicowym
– Mimo zakazów wielu wędrowców postanowiło moczyć stopy w stawach i potokach. Jeden chłopiec zanurkował całkowicie w Czarnym Stawie Gąsienicowym po poślizgnięciu się na głazie – relacjonuje przewodniczka.
Maja Sindalska przyznaje, że oprócz ekstremalnych wykroczeń turyści dopuszczają się także mniejszych przewinień. Wśród nich znajdują się m.in. zrywanie borówek, co przecież na terenie Parku Narodowego jest zakazane, czy też śmiecenie – największa zmora na górskich szlakach.
– Jeden pan postanowił wjechać nad Czarny Staw Gąsienicowy rowerem, ale na szczęście kolega przewodnik odwiódł go od tego pomysłu… – mówi przewodniczka, która nie ukrywa, że niektórzy turyści mają absurdalne pomysły.
Jednocześnie Sindalska przyznaje, że na szlakach widać coraz więcej osób, które profesjonalnie przygotowują się do górskich wędrówek. Martwi ją jednocześnie fakt, iż niektórzy turyści wyruszając w podróż nadal nie wiedzą dokąd idą. Sindalska przyznaje, że nie mają ze sobą map, nie znają też trudności danej trasy. Cała rozmowa TUTAJ.