W czwartek na Grochowie doszło do makabrycznego wypadku. Tramwaj potrącił mężczyznę, a następnie wlókł jego ciało za sobą. Motorniczy zapewnia, że nie widział zdarzenia i w ogóle nie zdawał sobie sprawy, co się stało. Prokuratura wszczęła śledztwo.
Do makabrycznego wypadku doszło w czwartek wieczorem na skrzyżowaniu Waszyngtona i Grenadierów. Rzecznik Tramwajów Warszawskich Maciej Dutkiewicz, cytowany przez Radio ZET powiedział, że mężczyzna wysiadł na przystanku i upadł. Zanim zdążył się podnieść tramwaj ruszył i go przejechał.
„Motorniczy zamknął drzwi pojazdu, spojrzał w lusterko, nie zauważył nic niepokojącego, ruszył, patrząc przed siebie, bo wjeżdżał na skrzyżowanie” – powiedział Dutkiewicz.
Według tej relacji motorniczy w ogóle nie zdawał sobie sprawy, że doszło do wypadku. Po potrąceniu pasażera, tramwaj ciągnął go przez dłuższy odcinek. W końcu zatrzymał się dopiero przed mostem Poniatowskiego, bo motorniczy otrzymał informację od nadzoru ruchu.
Dutkiewicz poinformował, że motorniczy został objęty opieką psychologiczną, ma też wsparcie prawnika. Nie było go w piątek w pracy. Motorniczy w Tramwajach Warszawskich pracuje od 2016 roku. Sprawą zajmuje się prokuratura.
Przeczytaj również:
- Ekspertka o ranach na ciele Borysa. Jest pewna. „Miał pewne wahania”
- Przerażające informacje ws. jednego z najbogatszych Polaków. To brzmi strasznie
- Groźny wypadek. Tyle zostało z samochodu [FOTO]
Źr. Radio ZET