Gorąca atmosfera w Sejmie. Wicemarszałek Dorota Niedziela odmówiła byłemu ministrowi edukacji i nauki Przemysławowi Czarnkowi możliwości sprostowania. W końcu na mównicę postanowił wyjść Grzegorz Braun i powiedział, co sądzi o tej sprawie.
Obrady Sejmu obecnej kadencji od początku charakteryzują się ostrymi kłótniami. Iskrzy na linii przedstawicieli Zjednoczonej Prawicy i dotychczasowej opozycji, która przejmuje władzę w kraju.
W środę doszło do ostrego konfliktu byłego ministra Przemysława Czarnka z posłami opozycji. Poszło o projekt uchwały autorstwa KO, w sprawie powołania Komisji Śledczej do zbadania tzw. wyborów kopertowych.
Czarnek po wygłoszeniu swojego stanowiska był atakowany przez polityków KO i innych formacji. Kiedy jednak chciał skorzystać z prawa do sprostowania, odmówiła mu obrady wicemarszałek Dorota Niedziela. Co więcej, wyłączyła mu także mikrofon.
Tego jeszcze nie było. Braun staje w obronie Czarnka
Co ciekawe, w obronie Czarnka stanął sam Grzegorz Braun. – Dalibóg, jest mi ani bratem, ani swatem i każdy z państwa, kto siedział przez poprzednie cztery lata w poprawczaku u pani marszałek Witek wie to doskonale. Ale to, że Zjednoczona łże-prawica przejawia instynkty stadne i silna jest w grupie, kupą, to nie jest powód, żebyście odpowiadali pięknym za nadobne – oświadczył.
– Proszę nie odmawiać prawa do sprostowania w sprawie tak oczywistej. Nazwisko pana posła ministra padło z tej mównicy, w ciągle jeszcze dalekiej od zakończenia debacie, myślę, że już kilkadziesiąt razy, proszę przynajmniej obiecać panu ministrowi, że na zakończenie tej sesji, która staje się seansem nienawiści wobec niego, będzie mógł zabrać głos – wyjaśnił Braun.
– Zaproponowałam panu posłowi Czarnkowi, żeby sprostował na koniec dyskusji, pan Czarnek odrzucił tę propozycję – odpowiedziała.