Pułkownik Maciej Korowaj, były oficer Służby Wywiadu Wojskowego, udzielił wywiadu dla serwisu money.pl. Podczas rozmowy padły nieco przerażające słowa dotyczące bezpieczeństwa Polski.
Konflikt zbrojny za naszą wschodnią granicą cały czas się tli. Rosjanie prą do przodu, natomiast Ukraińcy, przy pomocy zachodnich dostaw, próbują odpierać prowadzone przez putinowców ataki. Co dalej? Czy Rosja zdecyduje się na atak na jedno z państw NATO?
Maciej Korowaj niestety uważa, że „jest to możliwe”. – Jak mówiłem, Rosjanie zdają sobie sprawę, że wojny z Ukrainą nie wygrają na Ukrainie. Rozstrzygnięcia muszą szukać poza nią, dlatego mogą poważyć się na taki krok i to bez nadziei zwycięstwa. Ale im nie chodzi o to, by wygrać z NATO, ale by zaburzyć rozwój i poczucie bezpieczeństwa tych krajów. Bo zaatakowanie jednego z członków powoduje efekt domina – automatycznie wszystkie znajdą się w stanie wojny, a Rosja wie, że my mentalnie i militarnie nie jesteśmy na to gotowi – powiedział pułkownik.
Jakie scenariusze grożą nam w przypadku decyzji o ataku Rosji na jedno z państw NATO? Zdaniem Korowaja jednym z zagrożonych obszarów jest basen Morza Bałtyckiego. – Rosjanie uważają basen Morza Bałtyckiego za bardzo obiecujący dla siebie. Dlatego Finowie i Szwedzi, którzy mają świetnych analityków, jak tylko zaczął się konflikt w Ukrainie, natychmiast poprosili o przyjęcie do NATO, a przecież wcześniej bronili się przed tym rękami i nogami. Rosjanie uważają, że na tym terenie możliwa jest eskalacja, łącznie z użyciem broni jądrowej, ponieważ basen Bałtyku nie jest strategicznie ważny dla Amerykanów. Oczywiście Amerykanie będą bronić swoich sojuszników, ale jeśli zostanie użyta broń jądrowa, to Rosja i USA mogą się wymienić pojedynczym uderzeniem i zasiądą do rozmów – powiedział.
Co grozi Polsce?
Jak w kontekście przewidywań Korowaja przedstawia się sytuacja Polski? Co nam grozi w obliczu rosnącego zagrożenia ze strony Rosji? Okazuje się, że scenariusze nie są nazbyt optymistyczne.
– Rosjanie widzą, że będziemy trudnym przeciwnikiem, chociażby dlatego, że to trudny teren logistyczny, że mamy inny rozstaw torów, to znaczy, że z ich perspektywy sprawna logistyka jest możliwa na głębokość do 70 km, choć tu wspomnę, iż na Białorusi powstają już odcinki torów o zachodnim rozstawie – mówi ekspert. – Natomiast Rosjanie mogą się odważyć, żeby zdobyć np. 20 km terenu Polski, ale po to, by zmusić nas do reakcji i niszczyć nasze kontrataki w celu ich odbicia. Tak robią teraz na Ukrainie pod Charkowem. Wiążą siły ukraińskie, zużywają ich rezerwy i zadają straty – dodaje.
– Chodzi o to, by niszczyć nasz potencjał militarny, byśmy nie mogli przyjść na pomoc broniącym się przed rosyjską agresją Bałtom. To samo może spotkać Finów. Dlatego dobrze, że kupujemy tyle środków rażenia. Jeśli zakupy zostaną zrealizowane, to będziemy mieli największą po USA liczbę rakiet manewrujących, więcej niż Francja i Wielka Brytania razem wzięte. Ale działania militarne to nie wszystko. Jesteśmy dla nich wyzwaniem jako duży kraj, więc chcieliby spowodować najpierw u nas erozję polityczną, społeczną, gospodarczą – tłumaczy. Cały wywiad TUTAJ.