Co spadło na terytorium Polski? Wojskowi mają już pewną hipotezę, która brzmi niepokojąco.
– W czasie zmasowanego ataku na terytorium całej Ukrainy, w tym obwodów przylegających do granicy Polski, mamy prawdopodobnie do czynienia z wlotem obiektu na terytorium Polski. Obiekt był potwierdzony radiolokacyjne przez co najmniej trzy stacje – powiedział dziś gen. dyw. Maciej Klisz. – Obiekt miałem w pełnym nadzorze, byłem gotowy do jego zestrzelenia – zapewnił.
Niedługo później wojskowi przyznali, że obiekt spadł niedaleko Zamościa z pewnością nie był rakietą. – Natomiast wykluczamy, że mogłaby to być rakieta z uwagi właśnie na te dane (wysokość, trajektoria lotu, itd. – przyp. red.). Nie doszło do wizualizacji tego obiektu, więc nie mamy stuprocentowej pewności – powiedział z kolei rzecznik DORSZ ppłk Jacek Goryszewski.
Jednocześnie wojskowi mają pewne podejrzenia, co mogło spaść koło Zamościa. Trzeba przyznać, że brzmi to niepokojąco. Zdaniem przedstawicieli armii ów obiekt to bezzałogowy statek powietrzny np. typu Shahed. Ten sam, którego do ataków na Ukrainę używają Rosjanie.
– Wstrzymałbym się z komentarzami. Od tego mamy żołnierzy, by tego rodzaju analizy przeprowadzali i potwierdzili, co spadło na terytorium Polski. Na razie poczekajmy, żeby zorientować się co to — i jeśli — fizycznie, faktycznie było – oświadczył w rozmowie z „Faktem” Janusz Sejmej, rzecznik prasowy ministra obrony narodowej.