Sprawa maltretowania 5-letniej Oliwki z Gniezna przez jej ojczyma zbulwersowała opinię publiczną. Dziecko samo opowiedziało o „karach”, które stosował 39-letni Robert S. Ustalono również, że wszystko działo się w obecności 25-letniej matki dziecka. Tymczasem jeden z sąsiadów… broni matki dziecka.
Przypomnijmy, że 21 stycznia Robert S. zadzwonił na numer alarmowy przyznając się do pobicia 5-latki. Na miejsce wezwano policjantów. Funkcjonariusze zastali 39-latka, jego 35-letnią partnerkę, jej 5-letnie dziecko oraz troje pozostałych dzieci pary (roczny chłopiec i miesięczne bliźniaczki).
Dziewczynkę zabrano do szpitala. Oliwka opowiedziała policjantom o tym, jak ją traktowano. 5-latka była m.in. zmuszana do jedzenia papieru. Na ciele 5-latki znaleziono wiele sińców, zadrapań i innych obrażeń.
Dramat 5-letniej Oliwki z Gniezna. Dlaczego nikt nie reagował?
Robert S. przyznał się, że bił dziecko po twarzy i zmuszał do jedzenia. Matka z kolei przekonuje, że próbowała go powstrzymać, ale nie miała wpływu na jego zachowanie. Jednak ustalenia śledczych wskazują na inny przebieg wydarzeń i wskazują, że miała ona czynny udział w procesie poniżania dziecka. W związku ze zgromadzonym materiałem dowodowym sąd zadecydował o 3-miesięcznym areszcie dla S.
Dotychczas ustalone informacje wskazują, że dramat 5-letniego dziecka trwał od dłuższego czasu. Jak to możliwe, że nikt nie interweniował? Okazuje się, że S. i jego konkubina wprowadzili się do mieszkania niedawno.
Sąsiedzi niewiele mogli powiedzieć o sytuacji. Tylko jeden, w rozmowie z „Faktem”, stanął w obronie… matki dziecka. – To mógł być jednorazowy wyskok – powiedział.