Benfica Lizbona i FC Sevilla zmierzą się w finale tegorocznej edycji Ligi Europejskiej, który odbędzie się 14 maja w Turynie. Super Orły wyeliminowały Juventus Turyn po remisie 0:0 na wyjeździe, poprzedzonym wygraną 2:1 u siebie, a piłkarze z Andaluzji pokonali w dwumeczu CF Valencię mimo porażki 3:1 na Mestalla, dzięki domowemu zwycięstwu 2:0.
W meczu rozegranym w Turynie nie padły bramki, mimo iż zarówno gospodarze, jak i goście usilnie starali się je zdobyć. Znacznie bardziej zależało na tym rzecz jasna podopiecznym Antonio Conte, którzy za punkt honoru postawili sobie grę w finale Ligi Europejskiej, który odbędzie się na ich własnym stadionie. Niestety dla nich, nie będzie to im dane. O triumf w tych rozgrywkach powalczy bowiem Benfica, która na przestrzeni całego dwumeczu okazała się zespołem bardziej skupionym, dojrzalszym i skuteczniejszym. Wielki wkład w awans portugalskiego zespołu włożyła jego defensywa, a szczególnie znakomita para stoperów Luisao – Ezequiel Garay. Obaj zagrali niemal bezbłędnie i kilka razy ratowali swoją drużynę przed utratą bramki, a Garay strzelił też przecież na Estadio da Luz gola, który okazał się bardzo ważny w kontekście awansu do finału. Juventusowi zaś nie można odmówić ambicji i chęci zwycięstwa, jednakże zabrakło im jakości. W pierwszym meczu zabrakło jej przede wszystkim w defensywie, a w rewanżu podczas akcji ofensywnych. Kilka razy bowiem piłkarze Starej Damy stawali przed okazjami strzeleckimi, ale nie potrafili ich wykorzystać, ani Carlos Tevez, ani Fernando Llorenete, czy też Paul Pogba. Duże zagrożenie dla bramki strzeżonej przez Jana Oblaka stwarzał swoimi rzutami wolnymi Andrea Pirlo, ale najpierw jego strzał został obroniony przez słoweńskiego golkipera Benfiki, a w samej końcówce meczu zablokował go ofiarnie Luisao. Zawodnikom Juve nie pomogło także to, że od 67. minuty grali w przewadze jednego zawodnika po tym jak czerwoną kartkę obejrzał Enzo Perez oraz fakt przedłużenia gry przez Marka Clattenburga o 8 minut. Awans wywalczyła Benfica i trzeba przyznać, że na to zasłużyła.
W rewanżu drugiego półfinału pomiędzy Valencią a Sevillą działy się zaś rzeczy niesłychane. Najpierw gospodarze w bardzo szybki sposób dzięki trafieniom Sofiane’a Feghouli’ego z 14. minuty i samobójczym golu Beto z 26. minuty odrobili straty z pierwszego meczu. Następnie w 69. minucie Jeremy Mathieu dołożył trzecią bramkę, która dawała im już awans bez konieczności rozgrywania dogrywki. I gdy już kibice na Estadio Mestalla świętowali awans do finału, a sędzia powoli zamierzał gwizdać koniec spotkania, padła bramka dla Sevilli. Jej autorem został Kameruńczyk Stephane M’bia, który doskonale dołożył głowę po podbiciu piłki przez Federico Fazio. I tak, rozgrywająca fatalny mecz drużyna Unaia Emery’ego, dzięki beznadziejnie spisującego się na przestrzeni całego spotkania pomocnikowi zapewniła sobie w 94. minucie gry awans do wielkiego finału Ligi Europejskiej kosztem doskonale grającej Valencii. Zawodnicy z Walencji mogą mieć jednak pretensje tylko do siebie, gdyż w pierwszym spotkaniu to oni grali tak słabo, jak w rewanżu zagrała Sevilla i powinni byli z niego wrócić z jeszcze większym bagażem goli.
Czytaj także: Liga Europejska: Domowe zwycięstwa Benfiki i Sevilli
Czwartek 01.05.2014 r.
Juventus Turyn – Benfica Lizbona 0:0 w dwumeczu 1:2 – awans Benfiki
cz. kartka: M. Vucinić (89) po za boiskiem – cz. kartka: E. Perez (67) i L. Marković (89) po za boiskiem
CF Valencia – FC Sevilla 3:1 (2:0) w dwumeczu 3:3 – awans Sevilli
S. Feghouli (14), Beto (26 sam), J. Mathieu (69) – S. M’bia (94)
źródło zdjęcia: wikimedia.commons/Alface