Wielkimi krokami zbliżają się wybory samorządowe. Redakcja wMeritum.pl postanowiła porozmawiać z kandydatami na prezydenta Torunia (ale nie tylko), by przedstawili swój pomysł na miasto. Na pierwszy ogień poszedł kandydat Nowej Prawicy – Jacek Andrzej Kostrzewa.
Cezary Bronszkowski: Wybory tuż, tuż, ale na ulicach Torunia nie spotkałem jeszcze żadnych banerów, plakatów czy ulotek, Pana reklamujących. Na co Pana sztab czeka? A może to specjalna taktyka mówiąca: „głosujcie na mnie, ja nie trwonię publicznych pieniędzy na kampanię”?
Jacek Andrzej Kostrzewa: Do wyborów jeszcze jest mnóstwo czasu, a nasze środki finansowe są szczupłe. Kampania będzie prowadzona przede wszystkim w Internecie, podobnie jak podczas wiosennych wyborów do PE. Proponowaną przez Pana „specjalną taktykę” akceptuję.
Toruń jest miastem pięknym. Ciągle coś się dzieje, studenci, turyści, różnego rodzaju imprezy np. sportowe lub kulturalne. Jednak jest coś co ludzi męczy, choć oni o tym zwykle nie wiedzą – dług miasta. Wynosi on bodajże miliard złotych. Jak chce Pan walczyć z tym niepokojąco wysokim zadłużeniem?
Rzeczywiście – zadłużenie osiągnięte przez dotychczasowe władze miasta jest ogromne, wg niektórych drugi miliard długów ukryty jest w spółkach miejskich. Należy jednak pamiętać, że „miasto” nie ma zarówno pieniędzy jak i długów. Są to długi mieszkańców Torunia i oznacza to, że statystyczny mieszkaniec miasta jest winien różnym bankom około 11 tysięcy.
Należy więc koniecznie zmniejszyć koszty (wydatki) tak, aby powstała nadwyżka budżetowa. Chciałbym to osiągnąć poprzez likwidację dotacji (szczególnie dotacji do MZK – 67 mln zł – z jednoczesnym dopuszczeniem do rynku usług przewozowych wszystkich przewoźników chcących te usługi świadczyć), zaprzestanie finansowania przez „miasto” sportu, turystyki i kultury, czyli dziedzin mających charakter hobbystyczny. Kolejne kroki to: racjonalizacja zatrudnienia w UM poprzez spłaszczenie struktur, likwidacja niektórych wydziałów (w tym promocji), sprzedaż na licytacji toruńskich „Misiów”, m.in.: hali sportowej, stadionu żużlowego, Centrum Sztuki Współczesnej. Przejście tych obiektów w ręce prywatne spowoduje, że torunianie będą płacić tylko za bilet, a nie za bilet+utrzymanie. Ponadto prywatyzacja mienia komunalnego (pozostałego) pozwoli uzyskane środki przeznaczyć na spłatę zadłużenia oraz zmniejszyć koszty funkcjonowania miasta. Chcę przekazywać szkoły stowarzyszeniom i fundacjom nauczycieli lub rodziców, co zmieni ich status i pozwoli radykalnie obniżyć koszty utrzymania przy jednoczesnym wzroście jakości nauczania.
Liczba mieszkańców Torunia cały czas maleje. Jeszcze w 2002 roku było ich ponad 210 tysięcy. W roku 2014 Toruń liczy niecałe 189 tysięcy mieszkańców + 8,5 tys. osób zameldowanych na pobyt czasowy. Jakie ma Pan plany na przyciągnięcie, bądź zatrzymanie ludzi w mieście?
Ludzie przemieszczają się z miejsc, gdzie czują się źle do tych, w których jest im lepiej. To problem nie tyle lokalny, co ogólnopolski (emigracja). Przyczyną są nadmierne koszty pracy oraz straszliwy gorset skomplikowanych i niejasnych przepisów zabijających wszelką przedsiębiorczość a także nadmiar instytucji kontrolnych. Polacy utracili podmiotowość i czują się niepotrzebni. Samorząd niewiele może w tej materii uczynić. Zamierzam obniżyć lokalne podatki o połowę (na początek) oraz podjąć działania mające na celu obniżenie cen usług świadczonych przez spółki miejskie (śmieci, woda i ścieki). To spowoduje, że w kieszeniach mieszkańców będzie o kilkadziesiąt milionów złotych więcej, co pozwoli na realizację większej liczby zamierzeń mieszkańców miasta i uczyni ich życie łatwiejszym i lepszym. Myślę, że to najlepszy ze sposobów na przyciągnięcie ludzi do Torunia.
Inwestycje, w szczególności drogowe, to coś co mieszkańcy oczekują od każdej władzy. Fatalny stan dróg za mostem, również drogi na np. ulicy Polnej i przy CinemaCity, a także wiele innych, wymagają remontu. Czy Pan zajmie się tym, co by nie patrzeć, palącym problemem, czy mieszkańcy będą musieli żyć z tym co jest?
Inwestycje w infrastrukturę miejską to podstawowe zadanie samorządu i na to muszą być przeznaczone największe środki z budżetu miasta.
Czy planuje Pan obniżenie jakichkolwiek podatków lokalnych? Wie Pan, że gmina Michałowo (woj. Podlaskie) zadecydowała, że od 2014 r. zwolni wszystkich swoich mieszkańców z płacenia podatków od nieruchomości. Warto nadmienić, że dzięki temu, do gminy przyjeżdżają ludzie z całej Polski, by tam się osiedlić. Czy w Toruniu też można się spodziewać podobnych praktyk?
Ten temat poruszyłem już w punkcie 3-m, zatem tylko powtórzę, iż jestem zwolennikiem dystrybucji pieniędzy przez rynek a nie fiskusa. W gestii rady miasta są podatki i opłaty lokalne, które na początek chciałbym obniżyć o połowę. Będzie to wyraźny sygnał dla inwestorów skłaniający ich do lokalizacji inwestycji w Toruniu i być może także dla wielu zachęta, by wybrać Toruń jako miejsce zamieszkania.
Zarządzanie miastem to jedno, ale wypada też dbać o dobre stosunki z sąsiadami. Torunianie raczej za Bydgoszczą nie przepadają (i na odwrót), ale współpraca gospodarcza z miastami w okolicy (Bydgoszcz, Chełmża, Inowrocław), mogłaby przynieść korzyści dla obu stron. Czy Pan chętnie współpracowałby z okolicznymi miastami i jak ta współpraca mogłaby wyglądać?
Myślę, że prowadzenie działalności gospodarczej nie należy do gminy i ja takiej nie zamierzam prowadzić. To sfera należąca wyłącznie do obywateli.
Gdy to Pan zostanie wybrany na urząd Prezydenta Torunia, to co postawi sobie Pan za punkt honoru? Co będzie sztandarowym pomysłem/projektem, który będzie musiał zostać wypełniony przed końcem kadencji?
Zwiększenie podmiotowości i wolności osobistej mieszkańców Torunia poprzez wycofanie się samorządu z tych wszystkich dziedzin życia, w których jego ingerencja nie jest konieczna(a prawo na to zezwala) wraz z jednoczesnym obniżeniem kosztów utrzymania miasta. Samorząd ma ułatwiać życie i służyć mieszkańcom a nie nimi zarządzać, stwarzać możliwości a nie wyręczać. Realizacja planów życiowych przez mieszkańców jest nie mniej ważna niż plany i ambicje prezydenta miasta, a do tego niezbędne są pieniądze. A zatem samoograniczenie planów miejskich poprzez redukcję podatków lokalnych jest szansą na realizację indywidualnych marzeń. Wierzę przy tym, iż ludzie posiadają naturalną zdolność do samoorganizacji i ingerencje urzędu (administracji) w życie prywatne obywateli przynoszą wyłącznie zło.
To na koniec. Jaką frekwencję w wyborach samorządowych w tym roku Pan przewiduje? Cztery lata temu wynik nie był szałowy. W Toruniu do urn poszło tylko 40,1% uprawnionych do głosowania, co było wynikiem o 7 punktów procentowych gorszym niż wynik krajowy. Ten rok będzie lepszy?
Po raz pierwszy w powojennej historii Torunia wyborcy będą mogli oddać głos na kandydata prawicy. Liczę na to, że wykorzystają tę szansę i pójdą do wyborów ci wszyscy, którzy się zniechęcili nie przynoszącymi żadnych zmian kolejnymi wyborami. Tak, liczę, że frekwencja będzie znacząco wyższa.
Fot. Jacek Kostrzewa – facebook