W hicie 25. kolejki PlusLigi Lotos Trefl Gdańsk pokonał u siebie Jastrzębski Węgiel 3:1, co pozwoliło mu na powrót na najniższy stopień podium w tabeli. Mimo ugrania tylko jednego seta „Pomarańczowi” pokazali się z bardzo dobrej strony, nawiązując walkę z gospodarzami.
Jak kraść to miliony, jak wygrywać to za trzy!
Dla obu drużyn ten mecz był bardzo ważny ze względu na rywalizację o trzecią lokatę PlusLigi, która teoretycznie powoduje, że w pierwszej rundzie fazy play-off gra się z potencjalnie łatwiejszym przeciwnikiem. Nic zatem dziwnego, że i jedni, i drudzy bardzo równo zaczęli spotkanie (6:5). Choć wynik oscylował w granicach remisu, to jednak gdańszczanie nadawali rytm gry (12:10). Uczestnicy Ligi Mistrzów mieli spory problem, by utrzymać wysokie tempo spotkania, przez co ich strata lekko się zwiększyła (17:13). Rewelacja tego sezonu wyczuła okazję do przyciśnięcia, dlatego pierwszy set można było zapisać na ich konto (25:20).
Czytaj także: PlusLiga: Lotos wziąż niepokonany!
Podrażnieni goście nie zamierzali jednak odpuszczać, wychodząc na boisko jeszcze bardziej zmotywowani (4:4). Trefl postanowił ruszyć do przodu, co pozwoliło im ponownie uciec na kilka „oczek” (13:10). Gdy wydawało się, że wszystko zmierza ku końcowi partii (18:14), jastrzębianie puścili się w szaleńczą pogoń, błyskawicznie odrabiając straty (19:20), by po chwili wypracować sobie dwupunktową zaliczkę, której nie odpuścili już do samego końca odsłony (23:25).
Po krótkiej przerwie obraz meczu nie uległ zmianie (4:3). Również i tym razem podopieczni Andrei Anastasiego postanowili „szarpnąć” na co nie potrafili odpowiedzieć przyjezdni (12:6). Duża przewaga wprowadziła spokój w szeregi Lotosu, który spokojnie zmierzał do powiększenia prowadzenia (18:12). Pościg w poprzedniej części spowodował, że siatkarze z Jastrzębia-Zdroju na dłuższą chwilę stracili siły, dlatego nie byli już w stanie zagrozić gospodarzom (25:17).
Zawodnicy prowadzeni przez Roberto Piazzę szybko się jednak zregenerowali, wciąż nie tracąc animuszu (3:4). Gdańszczanie spokojnie realizowali plan taktyczny, lecz nie mogli ponownie ustawić sobie seta we wstępnej fazie (11:10). Zarówno jedni, jak i drudzy nie zamierzali odpuszczać, dzięki czemu kibice zgromadzeni w Ergo Arenie mogli podziwiać kapitalne widowisko. W końcu z impasu postanowili wyjść gracze z Gdańska (19:16). „Pomarańczowi” szybko jednak stłumili te zapędy (20:19), doprowadzając do bardzo emocjonującej końcówki, w której ostatecznie musieli uznać wyższość rywala (30:28).
Lotos Trefl Gdańsk – Jastrzębski Węgiel 3:1 (25:20, 23:25, 25:17, 30:28)
Lotos Trefl Gdańsk: Gawryszewski, Falaschi, Grzyb, Schwarz, Mika, Troy, Gacek (libero) oraz Czunkiewicz, Schulz, Ratajczak
Jastrzębski Węgiel: Łasko, Gierczyński, Masny, Pajenk, Kosok, Quesque, Wojtaszek (libero) oraz Malinowski, Filippov, Popiwczak, Kańczok
MVP: Mateusz Mika
Pozostałe spotkanie:
Zwycięstwo (już nie) outsidera
Dla kielczan było to bardzo ważne spotkanie, gdyż przed meczem byli ostatnim zespołem w stawce. Nic zatem dziwnego, że chcieli jak najszybciej to zmienić. Olsztynianie nie mieli zamiaru jednak oddawać pola gry, dlatego w Hali Legionów doszło do bardzo ciekawego pojedynku, gdzie i jedni, i drudzy raz po raz przejmowali kontrolę nad wydarzeniami. Po pięciu emocjonujących setach górą ze starcia wyszli gracze Effetora, którzy podskoczyli w ligowej tabeli.
Effector Kielce – Indykpol AZS Olsztyn 3:2 (21:25, 20:25, 25:20, 25:17, 15:11)
Effector Kielce: Krzysiek, Maćkowiak, Machacon, Buchowski, Pająk, Bieniek, Kaczmarek (libero) oraz Sufa, Jungiewicz, Janusz, Staszewski
Indykpol AZS Olsztyn: Dobrowolski, Bednorz, Zniszczoł, Adamajtis, Hain, Ogurcak, Potera (libero) oraz Łuka, Zatko, Cabral
MVP: Grzegorz Pająk
Źródło: inf. własna/sportowefakty.pl
Fot.: Patryk Głowacki/wMeritum.pl