W sobotę swoje mecze rozgrywały wszystkie drużyny grające w ćwierćfinale. Najciekawiej zapowiadało się starcie Transferu Bydgoszcz z Lotosem Trefl Gdańsk. Po czterech setach lepsi okazali się gdańszczanie, wykonując milowy krok w stronę awansu. W pozostałych spotkaniach nie zawiedli faworyci.
Seria trwa
W tej ćwierćfinałowej parze więcej szans daje się Treflowi, który zachwycił w tym sezonie, a poza tym na trzy pojedynki z gospodarzami wszystkie wygrał. Transfer chciał w końcu się przełamać, nieźle wchodząc w mecz (5:3). Lotos spokojnie czekał na swoje szanse, lecz gdy już odrobił straty, ponownie pozwolił rywalom na zdobycie kilku oczek z rzędu (14:12). Chwile później wszystko zmieniło się jak w kalejdoskopie i to goście wyszli na prowadzenie (14:15). Bydgoszczanom ta sytuacja podcięła skrzydła, przez co szybko ich strata nabrała większych rozmiarów (17:20). Gdy wydawało się, że w pierwszym secie wszystko jest rozstrzygnięte (21:24), dobra zagrywka Jakuba Jarosza sprawiła, że gospodarze wyrównali wynik (24:24). Kibice zostali uraczeni emocjonującą końcówką, która ostatecznie padła łupem przyjezdnych (25:27).
Czytaj także: PlusLiga: Lotos wziąż niepokonany!
Podopieczni Andrei Anastasiego dobrą grę, szybko przejmując kontrolę nad wydarzeniami na boisku (3:6). Po raz kolejny obie drużyny mocno szarpały, dzięki czemu dochodziło do ciągłej wymiany prowadzącego. Z tego impasu wyszli ostatecznie „żółto-czarni”, budując lekką zaliczkę (13:15). Ponownie po drugiej przerwie technicznej Transfer jakby się na chwilę zaciął, dlatego Trefl w decydującej fazie partii uzyskał bardzo wyraźne prowadzenie (16:21). Gospodarze jeszcze zerwali się do ataku, lecz tym razem przeciwnicy zdołali utrzymać wypracowaną przewagę na tyle, by przybliżyć się do wyjazdowego zwycięstwa (23:25).
Krótka przerwa bardzo dobrze wpłynęła na gracz prowadzonych przez Vitala Heynena, którzy bardzo mocno rozpoczęli trzecią partię (7:3). Gdańszczanie mieli spory problem ze skończeniem ataku, co było wodą na młyn dla rywali (15:11). Wystarczyła jednak chwila nieuwagi, a dwa asy serwisowe posłane przez Wojciecha Grzyba diametralnie zmieniły sytuację na parkiecie (17:16). Kibice zgromadzeni w Hali Łuczniczka mieli nadzieję, że ich klub opanował sytuację (21:17), lecz po chwili na zagrywkę wszedł Mateusz Mika, rozbijając oponentów (21:21). Również i tym razem obie ekipy zafundowały fanom dawkę emocji w długiej i nieprzewidywalnej końcówce, w której to „niebiesko-biało-czerwoni” przechylili szalę zwycięstwa na swoją korzyść (35:33).
Rozdrażnieni goście niemal od razu powrócili do swojej najlepszej siatkówki, chcąc w czwartym secie zakończyć spotkanie (3:5). Transfer jeszcze odczuwał skutki poprzedniej partii, co mocno odbijało się na wyniku (8:12). Siatkarze z Gdańska wyczuli swoją szansę, jeszcze podkręcając tempo (13:19). Bydgoszczanie nie potrafili już podnieść się z kolan, przez co ich szansa na awans do półfinału mocno się skomplikowała (16:25).
Transfer Bydgoszcz – Lotos Trefl Gdańsk 1:3 (25:27, 23:25, 35:33, 16:25)
Transfer Bydgoszcz: Jarosz, Waliński, Cupković, Woicki, Duff, Jurkiewicz, Nally (libero) oraz Wolański, Nowakowski, Marshall, Gunia
Lotos Trefl Gdańsk: Falaschi, Troy, Gawryszewski, Grzyb, Mika, Schwarz, Gacek (libero) oraz Stępień, Schulz, Czunkiewicz
MVP: Mateusz Mika
Stan rywalizacji: 0:1
Pozostałe spotkania:
Łatwo poszło
Po zwycięstwie w Kędzierzynie-Koźlu, Skra niemalże zapewniła sobie udział w bezpośredniej walce o medale mistrzostw Polski. ZAKSA nie chciała składać broni, lecz w żaden sposób nie potrafiła dobrać się do skóry bełchatowian. Sytuacja lekko uległa zmianie w trzeciej odsłonie, lecz ostatecznie gospodarze szybko postawili kropkę nad „i”.
PGE Skra Bełchatów – ZAKSA Kędzierzyn-Koźle 3:0 (25:18, 25:20, 27:25)
PGE Skra Bełchatów: Uriarte, Wrona, Conte, Wlazły, Kłos, Marechal, Tille (libero) oraz Piechocki (libero), Lisinac, Brdjović, Włodarczyk
ZAKSA Kędzierzyn-Koźle: Zagumny, Gladyr, Kooy, Witczak, Wiśniewski, Loh, Zatorski (libero) oraz Ruciak, Zapłacki, Abdel-Aziz, Rejno
MVP: Mariusz Wlazły
Stan rywalizacji: 2:0, awans: Skra
Powrót
Lubinianie po zwycięstwie we własnej hali, pokazali, że są gotowi sprawić niespodziankę. Z tego powodu jastrzębianie musieli być bardzo ostrożni, gdyż nawet najmniejszy błąd mógłby zakończyć się katastrofą. Mimo to, goście od samego początku dominowali na boisku. Decydująca dla losów starcia okazała się druga odsłona, którą gospodarze wyszarpali rywalom. Później sytuacja uległa zmianie i to „Pomarańczowi” zdominowali wydarzenia na parkiecie, wyrównując stan ćwierćfinału.
Jastrzębski Węgiel – Cuprum Lubin 3:1 (19:25, 30:28, 25:17, 25:20)
Jastrzębski Węgiel: Łasko, Masny, Pajenk, Czarnowski, Gierczyński, Quesque, Wojtaszek (libero) oraz Malinowski, Filippov, Kosok, Kańczok
Cuprum Lubin: Romać, Łomacz, Paszycki, Kadziewicz, Trommel, Borovnjak, Rusek (libero) oraz Gorzkiewicz, Gromadowski, Łapszyński
MVP: Krzysztof Gierczyński
Stan rywalizacji: 1:1
Nokaut
Minimalne zwycięstwo w Radomiu mocno nadszarpnęło wizerunek Resovii. Po tak zaciętym widowisku, jakie kibice ujrzeli w Radomiu, wielu liczyło, że Czarni będą jeszcze w stanie napsuć krwi rywalom. Asseco nie pozwoliło sobie tym razem na niepotrzebną stratę sił, w błyskawicznym tempie pieczętując awans do finału.
Asseco Resovia Rzeszów – Cerrad Czarni Radom 3:0 (25:13, 25:16, 25:21)
Asseco Resovia Rzeszów: Drzyzga, Buszek, Nowakowski, Schoeps, Penczew, Holmes, Ignaczak (libero)
Cerrad Czarni Radom: Kampa, Żaliński, Ratajczak, Oivanen, Westphal, Pliński, Kowalski (libero) oraz Bołądź, Wachnik, Gutkowski (libero), Ostrowski
MVP: Jochen Schoeps
Stan rywalizacji: 2:0, awans: Resovia
Źródło: sportowefakty.pl
Fot.: Patryk Głowacki/wMeritum.pl