Niespodzianka w pierwszym meczu półfinałowym PlusLigi. Lotos Trefl Gdańsk pokonał na wyjeździe PGE Skrę Bełchatów 3:2. Niewątpliwie był to mecz walki, w którym raz jedna, a raz druga drużyna dyktowała tempo gry.
Kto by się spodziewał…
Już pierwsze piłki spotkania pokazały, że gdańszczanie nie stoją na straconej pozycji w półfinale (4:4). Obie ekipy grały bardzo równo, wymieniając ciosy, przez co żadna z nich nie potrafiła wypracować jakiejkolwiek przewagi (12:12). Taki stan rzeczy utrzymywał się do wyniku 18:18. Wtedy to gospodarze zdobyli cztery „oczka” z rzędu, w decydującym momencie ustawiając seta pod siebie (22:18). Lotos nie był w stanie już dogonić rezultatu (25:22).
Czytaj także: PlusLiga: Hit kolejki dla Trefla!
Wydawało się, że Skra rozpędza się już na dobre (4:2). Przyjezdni jednak nie zamierzali pogrzebać szans na odsłonę w pierwszych jej piłkach, szybko doprowadzając do remisu (5:5). Podopieczni Andrei Anastasiego zaczęli wykorzystywać błędy przeciwnika, wychodząc na duże prowadzenie, na co od razu zareagował Miguel Falasca prosząc o czas (8:14). Kilka punktów z rzędu zdobytych przez mistrzów Polski wprowadziło trochę niepewności w szeregach rywali (14:17). W końcu jednak Trefl poukładał swoją grę, trzymając się przewagi (17:20). Własne błędy rewelacji sezonu sprawiły, że Skra doprowadziła do remisu (23:23). Do rozstrzygnięcia potrzeba była bardzo emocjonująca końcówka, która padła łupem gdańszczan, po asie serwisowym Seastiana Schwarza (30:32).
Rozdrażnieni faworyci zamierzali od startu trzeciej partii ustawić grę pod siebie, wypracowując sobie niewielką zaliczkę (7:5). Goście szybko jednak wyrównali wynik (10:10). Uczestnicy Ligi Mistrzów postanowili jeszcze raz zaatakować, tym razem z dużo lepszym skutkiem (17:13). Drużyna po drugiej stronie siatki wyglądała, jakby mocno się spięła, przez co nie potrafiła odrobić strat. Gracze prowadzeni przez Falasce szybko dokończyli dzieła, po raz kolejny wychodząc na prowadzenie w spotkaniu (25:21).
Początek następnego seta kompletnie nie różnił się od pozostałych. Obie ekipy cały czas rywalizowały na zbliżonym poziomie (5:5). Wystarczyła jednak chwila, by dwa dobre ataki Mateusza Miki spowodowały, by gdańszczanie wyszli na solidne prowadzenie (9:13). Skra złapała solidną zadyszkę, przez co ich strata wzrosła (15:19). Wszystko zmieniło się jak w kalejdoskopie, gdy gospodarze wrócili do swojej optymalnej dyspozycji (19:20). Ostatecznie gdańszczanie uspokoili swoją grę, a świetna zagrywka Murphy’ego Troya doprowadziła do tie-breaka (22:25).
Decydująca odsłona zaczęła się od wyrównanej gry obu ekip (4:4). Błąd w ataku Facundo Conte i dobre zbicie Troya spowodowało, że przyjezdni zdobyli solidną przewagę, stawiając rywali pod ścianą (6:9). Skra nie potrafiła wrócić do gry, cały czas mając trzy punkty straty (9:12). Ostatecznie Lotos nie wypuścił już swojej przewagi z rąk, wygrywając 10:15.
PGE Skra Bełchatów – Lotos Trefl Gdańsk 2:3 (25:22, 30:32, 25:21, 22:25, 10:15)
PGE Skra Bełchatów: Uriarte, Lisinac, Marechal, Wlazły, Conte, Wrona, Piechocki (libero) oraz Tille (libero), Włodarczyk, Brdjović, Muzaj, Kłos
Lotos Trefl Gdańsk: Falaschi, Gawryszewski, Mika, Troy, Grzyb, Schwarz, Gacek (libero) oraz Czunkiewicz, Schulz, Ratajczak
MVP: Murphy Troy
Źródło: inf. własna
Fot.: Patryk Głowacki/wMeritum.pl