Za nami 12. kolejka PlusLigi, która zapowiadała się bardzo ciekawie. Hitem tej serii było starcie Jastrzębskiego Węgla z Lotosem Trefl Gdańsk. Po bardzo emocjonującym widowisku górą z pojedynku wyszli gdańszczanie pokazując, że w tym roku mają zamiar walczyć o medale.
Więcej takich meczy!
Od samego początku starcia zarówno jedni, jak i drudzy nie zamierzali oddawać pola gry (4:4). Widać było, że goście są na wznoszącej fali po zwycięstwie nad Resovią, pewnie radząc sobie na parkiecie (8:11). Z czasem Jastrzębianie zaczęli popełniać coraz mniej błędów, dzięki czemu na tablicy wyników pojawił się remis (18:18). Gdańszczanie nie potrafili wrócić do dobrej dyspozycji, przez co w decydującym momencie seta musieli oni gonić wynik (22:19). Ta sztuka im się nie udała, ponieważ gospodarze bardzo się nakręcili, szybko wychodząc na prowadzenie (25:20).
Czytaj także: PlusLiga: Skra zgodnie z planem. Lotos przegrywa!
Podrażnieni podopieczni Andrei Anastasiego od startu drugiej odsłony mocno ruszyli do ataku (2:4). Brązowi medaliści poprzedniego sezonu PlusLigi byli kompletnie zdezorientowani, przez co ich strata cały czas rosła (6:11). Gracze pod wodzą Roberto Piazzy jeszcze nie składali broni, szukając możliwości do złapania kontaktu z rywalem (14:17). Trefl gasł z każdą piłką, co skrzętnie wykorzystywali rywale, doprowadzając do wyrównania (21:21). Gospodarze nie wytrzymali jednak końcówki, przez co doszło do wyrównania w setach (22:25).
Po krótkiej przerwie obraz gry się nie zmienił. Walka była bardzo wyrównana, lecz to Lotos nadawał tempo tego spotkania (3:4). Chwila nieuwagi wystarczyła, by goście zbudowali sobie solidna zaliczkę (4:8). Pomarańczowi mieli coraz większe problemy z bardzo dobrze dysponowanymi przyjezdnymi (8:13). Czas upływał, a różnica punktowa wciąż nie ulegała zmianie (16:20). Mimo chęci, uczestnicy Ligi Mistrzów nie potrafili już odwrócić losów partii (19:25).
Po raz kolejny odsłona rozpoczęła się od wyrównanej gry (3:4). Tym razem to Jastrzębianie wyczekali moment, by zaatakować, dzięki czemu to oni zaczęli narzucać tempo rywalom (8:4). Goście mieli spory problem ze skończeniem ataku, co przekładało się na wynik (14:6). Anastasi miał duże zmartwienie, gdyż jego gracze z każdą akcja tracili tlen w płucach (19:12). Jastrzębianie bez problemów zdobyli 25 punkt, doprowadzając do tie-breaka (25:19).
Decydującą partię zdecydowanie lepiej rozpoczęli żółto-czarni (2:5). Gospodarze nie potrafili w żaden sposób zniwelować straty, przez co przegrywali (4:8). Gracze prowadzeni przez Piazzę nie składali broni, kąsając przeciwników (8:10). Waleczna postawa opłaciła się, przez co doszło do wyrównania (12:12). Na sam koniec doszło do bardzo emocjonującej końcówki, w której lepsi okazali się siatkarze (15:17).
Jastrzębski Węgiel – Lotos Trefl Gdańsk 2:3 (25:20, 22:25, 19:25, 25:19, 15:17)
Jastrzębski Węgiel: Łasko, Masny, Czarnowski, Pajenk, Bartman, Gierczyński, Wojtaszek (libero) oraz Kosok, Kańczok, Popiwczak
Lotos Trefl Gdańsk: Troy, Falaschi, Gawryszewski, Grzyb, Schwarz, Mika, Gacek (libero) oraz Wierzbowski, Schulz, Stolc, Stępień
MVP: Piotr Gacek
Comeback bez happy endu
Starcie w Kędzierzynie-Koźlu zapowiadało się bardzo ciekawie, gdyż obie ekipy sąsiadują w tabeli. Dla ZAKSY był to kolejny krok do odbudowania swojej formy. Od startu gospodarze wyglądali lepiej i wydawało się, że spotkanie bardzo szybko dobiegnie końca. Wtedy jednak do ataku ruszyli bydgoszczanie doprowadzając do tie-breaka. W nim jednak podopieczni Sebastiana Świderskiego nie dali już szans Transferowi, wygrywając cały mecz.
ZAKSA Kędzierzyn-Koźle – Transfer Bydgoszcz 3:2 (25:23, 25:20, 20:25, 17:25, 15:9)
ZAKSA Kędzierzyn-Koźle: Zagumny, Gladyr, Kooy, Van Dijk, Ruciak, Kaźmierczak, Zatorski (libero) oraz Abdel-Aziz, Witczak, Rejno, Zapłacki, Loh
Transfer Bydgoszcz: Marshall, Jurkiewicz, Duff, Jarosz, Cupković, Woicki, Murek (libero) oraz Bonisławski (libero), Marshall, Waliński, Gunia, Wolański
MVP: Paweł Zagumny
Tradycji stało się zadość
Mimo że wszyscy byli pewni, kto wygra to spotkanie, trzeba było czekać na oficjalne potwierdzenie. Skra po prostu obecnie reprezentuje poziom kilka razy większy od BBTS-u. Podopieczni Piotra Gruszki chcieli pokusić się o niespodziankę, lecz nie mieli oni argumentów, by przeciwstawić się mistrzowi Polski.
PGE Skra Bełchatów – BBTS Bielsko-Biała 3:0 (25:22, 25:17, 25:15)
PGE Skra Bełchatów: Uriarte, Wlazły, Kłos, Winiarski, Conte, Wrona, Tille (libero) oraz Brdjović, Marechal
BBTS Bielsko-Biała: Neroj, Gonzalez, Buniak, Kapelus, Ferens, Sobala, Dębiec (libero) oraz Kwasowski, Pilarz, Polański
MVP: Facundo Conte
Pewne rzeczy się nie zmieniają
Siatkarze z Rzeszowa chcieli jak najszybciej zrehabilitować się po porażce z Lotosem Trefl Gdańsk. Gracze prowadzeni przez Andrzeja Kowala mieli ku temu wspaniałą okazję, gdyż po drugiej stronie siatki stanęła drużyna z Częstochowy, która nie znalazła jeszcze optymalnej formy. Resovia nie zamierzała ponownie tracić punktów, bardzo szybko pokonując rywala, cały czas walcząc o pozycję lidera na koniec pierwszej rundy PlusLigi.
Asseco Resovia Rzeszów – AZS Częstochowa 3:0 (25:17, 25:16, 25:22)
Asseco Resovia Rzeszów: Nowakowski, Tichacek, Konarski, Ivović, Penczew, Dryja, Żurek (libero) oraz Perłowski
AZS Częstochowa: Janeczek, Przybyła, Udrys, Napiórkowski, Khilko, De Amo, Stańczak (libero) oraz Kaczyński, Buczek, Szymura, Marcyniak, Udrys
MVP: Nikołaj Penczew
Mecz outsiderów bez historii
Na pewno obie ekipy grają w tym sezonie zdecydowanie poniżej oczekiwań. Ten mecz był dla jednych i drugich szansą na zdobycie kilku cennych punktów, by poprawić swoją sytuację w tabeli. Kibice, którzy spodziewali się ciekawego widowiska, musieli się srogo zawieść, gdyż Indykpol od samego początku kontrolował przebieg meczu, nie pozwalając kielczanom na ugranie choćby seta.
Indykpol AZS Olsztyn – Effector Kielce 3:0 (25:19, 25:20, 25:22)
Indykpol AZS Olsztyn: Dobrowolski, Łuka, Zajder, Szymański, Cabral, Hain, Potera (libero) oraz Zatko, Bednorz.
Effector Kielce: Pająk, Buchowski, Maćkowiak, Miseikis, Penczew R, Bieniek, Kaczmarek (libero) oraz Sufa (libero), Staszewski, Takvam, Janusz
MVP: Michał Potera
Mecz beniaminków dla gości
Mimo że Cuprum bym faworytem spotkania, gdyż zdecydowanie lepiej radzi sobie w najwyższej klasie rozgrywkowej, to jednak nie miał łatwej przeprawy. Będzinianie nie zamierzali oddawać choćby centymetra parkietu, dzięki czemu kibice mogli obejrzeć fascynujące spotkanie, w którym minimalnie lepsi okazali się goście.
MKS Banimex Będzin – Cuprum Lubin 1:3 (28:26, 28:30, 22:25, 23:25)
MKS Banimex Będzin: Kowalski, Hebda, Sarnecki, Gaca, Hunek, Żuk, Milczarek (libero) oraz Mierzejewski (libero), Oczko, Warda.
Cuprum Lubin: Borvnjak, Trommel, Michalski, Paszycki, Gromadowski, Łomacz, Rusek (libero) oraz Łapszyński, Romać, Kadziewicz, Gorzkiewicz, Siezieniewski
MVP: Grzegorz Łomacz
Wojskowi w końcu na swoim poziomie
Patrząc przez pryzmat ostatnich spotkań, to Politechnika była faworytem spotkania. Wilki Bednaruka od samego początku napotkały duży opór ze strony Cerradu, co zadziałało na nich demotywująco. Przyjezdni szybko to wyczuli, pewnie grając na swoim optymalnym poziomie, dzięki czemu wygrali oni za trzy punkty, sprawiając niemałą niespodziankę.
AZS Politechnika Warszawska – Cerrad Czarni Radom 0:3 (19:25, 18:25, 29:31)
AZS Politechnika Warszawska: Lipiński, Lemański, Filip, Śliwka, Depowski, Sacharewicz, Olenderek (libero) oraz Strzeżek, Radomski, Mordyl, Bieńkowski
Cerrad Czarni Radom: Bołądź, Pliński, Grzechnik, Żaliński, Westphal, Kampa, Kowalski (libero), Ratajczak
MVP: Lukas Kampa
Źródło.: inf.własna/sportowefakty.pl
Fot.: Patryk Głowacki/wmeritum.pl