Piątkowe spotkanie pomiędzy AZS-em Politechniką Warszawską, a Transferem Bydgoszcz przyniosło kibicom wiele emocji. Obie drużyny walczyły na podobnym poziomie, lecz ostatecznie to bydgoszczanie wywieźli zwycięstwo ze stolicy.
Tym samym zespół znad Brdy jest bardzo blisko bezpośredniej walki o piątą lokatę. Taki rozwój sytuacji na pewno jest dla nich bardzo korzystny, lecz wszyscy w klubie zachowują zimną głowę, gdyż dwumecz jeszcze nie dobiegł końca.
Wojciech Jurkiewicz: Obie drużyny prezentowały nierówną grę. Nie wiem, jak pozostałym, ale mnie się ona w ogóle nie podobała. Mamy dwa punkty, ale to nas nie uspokaja, bo wiemy, na co stać drużynę z Warszawy. Doświadczeni przykładem Radomia będziemy więc walczyć o zwycięstwo.
Czytaj także: PlusLiga: Lotos wziąż niepokonany!
Vital Heynen: Mogę spojrzeć na ten mecz na dwa różne sposoby. Po pierwsze, wygraliśmy 3:2 i jesteśmy w dobrej sytuacji przed rewanżem. Z drugiej strony, ktoś może zapytać: mieliście tyle szans na zwycięstwo w w trzecim secie, zatem czemu nie zakończyliście tego w czterech partiach? Takie spojrzenie jest nieprawidłowe, ponieważ po pierwszym secie i na początku drugiego pomyślałem, że wywieziemy stąd bardzo zły rezultat. Przez długi czas nie mogłem znaleźć sposobu na to, jak możemy tutaj zwyciężyć. Mieliśmy nieco szczęścia, że wyciągnęliśmy drugą partię. To dało nam nieco więcej przestrzeni w grze.
Politechnika stoi teraz przed bardzo trudnym zadaniem odrobienia strat w hali Łuczniczka. „Wilki” udowodniły jednak, że potrafią dokonać „niemożliwego”, o czym przekonali się Cerrad Czarni Radom. Z tego powodu rewanż zapowiada się bardzo ciekawie.
Piotr Lipiński: Rywale byli dziś od nas lepsi, ale tak naprawdę najwięcej krwi napsuli nam dwaj z nich, czyli Cupković i Jarosz. Zrobili różnicę, szczególnie na zagrywce. Nie załamujemy się absolutnie, mamy jeden bardzo ważny punkt. Bijemy się w piątek ponownie, walka trwa. Nic jeszcze nie jest skończone.
Jakub Bednaruk: W tym spotkaniu zadecydowały indywidualne umiejętności na zagrywce. Jesteśmy z rywalami na równym poziomie, jeżeli chodzi o system gry. Różnica jest tylko taka, że w ważnym momencie dostajemy trzy asy z rzędu, a w tie-breaku jesteśmy ostrzeliwani. Za to należą się rywalom gratulacje, trzeba w końcu wiedzieć, kiedy przyłożyć na zagrywce. My tego nie mamy, ale w pozostałych elementach możemy się do nich równać.
Źródło: sportowefakty.pl
Fot.: Patryk Głowacki/wMeritum.pl