Adam Andruszkiewicz skomentował porażkę Polski z Kolumbią. Polityk winą obciążył PZPN i zaapelował, aby „przyjrzeć się” tej instytucji. Gdy okazało się, że jego zdania nie podzielają internauci, którzy nie zostawili na nim suchej nitki… swój wpis usunął.
„Błagam ekspertów od piłki nożnej: nie róbcie z Polaków idiotów. Nie chodzi o to, że nasza kadra odpadła – chodzi o styl, a właściwie jego brak. I wiele osób mówi, że „PZPN to państwo w Państwie”. Może czas się temu przyjrzeć?!” – napisał Andruszkiewicz na Twitterze.
Czytaj także: Geostrategia, czas na radykalne zmiany
Fala krytyki
Poseł Wolnych i Solidarnych liczył zapewne, że internauci zgodzą się z nim i zainicjują krucjatę przeciwko PZPN-owi. Niestety, prawda okazała się zupełnie inna. Wielu z komentujących w ostrych słowach zasugerowało Andruszkiewiczowi, aby przestał mieszać sport z polityką. Inni dodawali zaś, że PZPN jest instytucją, która nie podlega bezpośrednio pod resort sportu i wszelkie próby ingerowania w sprawy autonomicznego związku piłkarskiego skończą się dla naszej piłki fatalnie, ponieważ FIFA natychmiast podejmie w tej sprawie odpowiednią interwencję, która może zakończyć się nawet wykluczeniem nas z rozgrywek.
Rząd nie może bowiem zmienić władz związku wysyłając do niego kuratora, ponieważ ogranicza to ustawa. Pisał o tym w 2017 roku „Dziennik Zachodni”. „Dlaczego państwo nie ma wpływu na to, co naprawdę dzieje się w PZPN? Bo taką mamy ustawę o sporcie. Rząd nie może tak łatwo zmienić władz związku, jak to czasem sugeruje, wysyłając tam kuratora. Zakres kompetencji ministra sportu wobec władz PZPN jest bardzo ograniczony. Ustawa o sporcie pozwala ministrowi, po pierwsze – skontrolowanie związku, czy działa on zgodnie z prawem i statutem, a bardzo trudno wykazać, że jest inaczej. Po drugie – minister sportu może też sprawdzić, czy związek dobrze wydaje pieniądze otrzymane z budżetu. Tylko i wyłącznie z budżetu, a to nie są duże kwoty. W tym celu ma prawo żądać np. przedstawienia pisemnych wyjaśnień i odpisów uchwał. Zdaniem działaczy sportowych, związek nawet nie ma obowiązku wpuścić do swojej siedziby kontrolerów ministra. Wystarczy, że wyśle dokumenty (…) Ministerstwo nie może jednak zdecydować o tym, że – na przykład – skorumpowane władze związku zostaną wymienione na nowe. Tak daleko jego kompetencje nie sięgają. Może jedynie wnioskować do sądu rejestrowego o zawieszenie władz polskiego związku sportowego w wykonywaniu czynności” – czytamy w artykule.
Wróćmy jednak do komentarzy internautów, którzy wskazywali, iż PZPN, wbrew temu, co sugeruje Andruszkiewicz, jest dobrze zarządzaną instytucją, co zawdzięcza właśnie Zbigniewowi Bońkowi. To on postawił związek na nogi po okresie fatalnych rządów Grzegorza Lato oraz jego świty. Polska federacja piłkarska zaczęła zarabiać gigantyczne pieniądze, które przeznacza na rozwój piłki. Stworzyła również fantastyczne warunki pierwszej reprezentacji Polski, która od momentu, gdy władzę w PZPN przejął Boniek i namaścił na selekcjonera Adama Nawałkę, zanotowała ogromny progres. Do struktur skostniałej przed laty instytucji weszli młodzi, dynamiczni ludzie, którzy odmienili jej wizerunek o 180 stopni.
Internauci wypomnieli również Andruszkiewiczowi gigantyczne pieniądze, które pobrał na poczet swoich służbowych podróży i zasugerowali, aby najpierw przedstawił wykaz swoich wyjazdów, a dopiero później brał się za porządki w polskiej piłce.
Podobnych, krytycznych wobec Andruszkiewicza wpisów było mnóstwo. W efekcie poseł… zdecydował się swój tweet usunąć. Wiele wskazuje jednak na to, że nadal utrzymuje, iż to PZPN ponosi winę za porażkę biało-czerwonych na mundialu. Na swoim profilu „podał dalej” taki oto tweet, którego autorem jest kontrowersyjny, sympatyzujący z PiS-em bloger.
źródło: Twitter, wMeritum.pl
Fot. Facebook/Adam Andruszkiewicz