Krzysztof Wołodźko, publicysta „Gazety Polskiej” zamieścił na Facebooku wpis, w którym zdradził, iż otrzymał pismo od prawnika Agaty Młynarskiej, w którym dziennikarka domaga się usunięcia tekstu zamieszczonego na portalu Niezależna.pl.
Adwokat pani Agaty Młynarskiej przysłał pismo, w którym żąda usunięcia mojego tekstu ze strony portalu, umieszczenia sprostowania oraz 50 tys. złotych, jako że jej zdaniem narusza on dobre imię i godność celebrytki. Zobaczymy co będzie dalej… – napisał Wołodźko.
Agata Młynarska straszy pic.twitter.com/FFU5BkNqyV
— Łewap Iksloworbod (@trenR) 26 lipca 2016
Masakra. Za zwykły tekst publicystyczny. https://t.co/AJXWqCQeI3
— Piotr Maciążek (@Piotr_Maciazek) 26 lipca 2016
Tekst, o którym wspomina jego autor nosi tytuł „Lepsi ludzie kontra plebs. Casus Młynarskiej”. Wołodźko odnosi się w nim do słynnego już wpisu Młynarskiej na Facebooku, w którym narzeka na tłumy ludzi spędzających – podobnie zresztą jak ona sama – wakacje we Władysławowie. Dziennikarka pisała wówczas: Podróż samochodem z Helu do Trójmiasta w lipcowy dzień potrafi trwać 6 godzin. We Władysławowie jest totalny armagedon – zjechali wszyscy państwo Kiepscy z rodzinami i przyjaciółmi, jedzenie jest drogie i przeważnie niedobre – ryby smażone na oleju niepierwszej świeżości, królują gofry i fryty. Wszędzie gra muzyka, w każdej knajpie faceci w gastronomicznej ciąży opędzają się od swoich dzieci i umęczonych żon. Wiadomo, dobry browar to podstawa!
Słowa te wzbudziły ogromne emocje w przestrzeni publicznej w tym również u rzeczonego Wołodźki, który postanowił wziąć całą sprawę na tapet i wyrazić swoją opinię w formie publicystycznego tekstu. Krytycznie odniósł się w nim do przytoczonych powyżej słów dziennikarki. Jego zdaniem Młynarska „współtworzy specyficzny przemysł pogardy w celebryckiej wersji”. Publicysta zestawia w felietonie spostrzeżenia Młynarskiej z nad polskiego morza z „goebbelsowską propagandą”, w której Żyd był „zawsze podwójnie brzydki: fizycznie/biologicznie i etycznie”. Jacy są zwykli Polacy w obrazku naszkicowanym przez panią Młynarską? To „faceci w gastronomicznej ciąży” i ich „umęczone żony”. Ci nieestetyczni ludzie obżerają się i piją piwo. Z dalszego wywodu pani Młynarskiej można wywnioskować, że „chamstwo” niszczy „rajski kawałek Polski” – pisze dalej.
Czytaj także: Młynarska przeprasza za swój wpis. „Biorę to na klatę i traktuje jako cenną lekcję”
Gmyz: Jeżeli ktoś popełnił tu nadużycie to Wołodźko
Po wpisie Wołodźki, który oznajmił, iż otrzymał od prawnika Młynarskiej wspomniane pismo, w mediach społecznościowych rozgorzała dyskusja. Część internautów wzięła stronę publicysty. Walczymy o efekt Streisand dla Krzysztofa Wołodźki. Efekt Streisand to ten mechanizm w Internecie, poprzez który nagłośnienie próby uciszenia powoduje jeszcze większe nagłośnienie tego, co miało być uciszone – napisał Marcin Ludwik Rey.
Do słów wyżej przytoczonego odniósł się Cezary Gmyz. Publicysta tygodnika „Do Rzeczy” oraz Telewizji Republika przyznał, iż jego zdaniem Wołodźko faktycznie przekroczył pewną granicę. Obawiam się, że to inny jest case. Pan Wołodźko popełnił tekst w którym przyrównuje obserwację Młynarskiej n/t nieświeżego oleju i korków do goebbelsowskiej propagandy. Znajmy proporcje. Jeżeli ktoś popełnił tu nadużycie to Wołodźko – napisał.
A jakie jest Wasze zdanie?
źródło: Facebook, Twitter, niezalezna.pl
Fot. Wikimedia/Ja Fryta