Wszyscy wolnościowcy znają i potrafią wypunktować niedoskonałości ustroju, w którym żyjemy – tak zwanej demokracji. Rzeczywiście trudno nie zgodzić się z tym, że ustrój ten nie jest dobry, choć ja na przykład uważam, że nie jest on dobry głównie dlatego, że przeciętny wyborca nie ma tak naprawdę zielonego pojęcia jaka jest prawda na temat opcji, między którymi ma wybierać. Bo gdyby przeciętny wyborca znał całą prawdę i wszystkie jej aspekty, to jego wybór byłby najczęściej całkowicie inny. W moim przekonaniu na każdym z nas ciąży obowiązek edukowania bliźnich, jeśli chcemy w niedalekiej przyszłości żyć w faktycznie wolnym kraju, gdzie każdy odpowiada za siebie.
Chcę się w tym miejscu skupić na innym aspekcie demokracji, niedocenianej moim skromnym zdaniem przez wolnościowców, a mianowicie na czystej matematyce. Jakże często słyszymy od polityków rządzących, że wybrała ich większość. Ale: co to za większość, jeśli w wyborach parlamentarnych do sejmu w roku 2011 frekwencja wyniosła 48,92%?! Nawet gdyby każdy głos został oddany na PO-PSL, to jeszcze nie byłaby większość – czy-ż nie? Koalicja rządowa co rusz uzurpuje sobie miano wybrańców większości społeczeństwa – jakim prawem, skoro tak naprawdę na oba te ugrupowania w 2011 roku zagłosowało jedynie 23,26% uprawnionych do głosowania!!! (47,54% z 48,92%). To nawet nie jest ćwierć wyborców, a co dopiero większość!!!
„W państwie demokratycznym… prawo stanowi ta większość, którą wybiera społeczeństwo” to słowa Pani Poseł Marii Janyska z dnia 17.03.2015r.. Innymi słowy Pani Poseł powiedziała: dzisiaj prawo w Polsce stanowią osoby wybrane przez 23,26% społeczeństwa! Gdy sobie pomyślę, że dodatkowo jakiś procent z tej części stanowią osoby, które głosowały na te opcje, bo nie znały prawdy na ich temat, to zaczynam doceniać potencjał każdego „oświeconego” Polaka. Nie mówię tego dlatego, że uważam, że Czytelnicy portalu wmeritum.pl nie mają tej świadomości – mówię to po to, żeby uświadomić Wam, że przeciętnemu Polakowi nawet przez myśl nie przyjdzie, że ta „większość” jest tak naprawdę mniejszością i że właśnie dlatego ich głos ma ogromne znaczenie!
Czytaj także: Geostrategia, czas na radykalne zmiany
Wiem oczywiście, że dużo osób ma najzwyczajniej w świecie w nosie ten obywatelski obowiązek jakim jest akt uczestniczenia w wyborach i choćbyśmy nie wiem co robili, to i tak się z niego nie wywiążą. Tych na razie zostawmy. Ale jest ogromna rzesza ludzi, która nie głosuje, bo nie chce przykładać ręki do tego, co dzieje się z Polską. To są osoby, które uważają, że nie głosując nie ponoszą odpowiedzialności, ale wszyscy wiemy, że to nieprawda – zaniechanie też jest „grzechem”! Tym ludziom wystarczy uświadomić tę oczywistość oraz to, że jest inna opcja do wyboru niż te, które dotąd rządziły Polską. A są też osoby, które głosują, bo lubią być w większości – a jeśli im uświadomić, ze wcale w większości nie są, to ilu z nich zmieniłoby zdanie?
I to jest właśnie ten ogromny potencjał! Każdy z nas, wszyscy ci, którzy uważają się za „oświeconych” powinni edukować tych, którzy jeszcze są manipulowani – bez zacietrzewienia, bez obrażania, bez pokazywania własnej wyższości – do znudzenia powtarzać każdemu, kogo spotykamy na drodze swojego życia, rzeczy dla nas oczywiste i banalne, traktując to jako swój obowiązek i dar serca dla tych, którzy wiedzą mniej oraz jako ziarnko, które zebrane do ziarnka zbierze miarkę dającą nam wszystkim zwycięstwo i upragnioną wolność! Ludzie robiliby lepiej, gdyby wiedzieli lepiej – nie mam co do tego żadnych wątpliwości.
Janusz Korwin-Mikke, zapytany przez dziennikarkę na kłobuckiej konwencji jak chce dotrzeć do większej liczby wyborców niż do tej pory, powiedział: „To ONI muszą dotrzeć!” Zaliczam moją skromną osobę do tych, których Pan Prezes określił mianem ONI, a Ty?
Czytaj także: Alarm Wolności: Obudźmy się!
Autor: Edyta Marszałek