W mediach społecznościowych pojawił się list anonimowego funkcjonariusza służby więziennej. To, o czym w nim czytamy może naprawdę szokować i zdecydowanie zmienić postrzeganie pracy w więzieniu.
Do dziś szczególnie dla osób niezaznajomionych z tematem funkcjonuje stereotyp strażnika więziennego jako kogoś bezwzględnego, mającego ogromną władzę nad więźniami i brutalnie ją wykorzystującego. Okazuje się jednak, że jest zupełnie inaczej. Świadczy o tym choćby anonimowy list strażnika więziennego, chociaż nie jest to jedyne świadectwo tego, co obecnie dzieje się w polskiej służbie więziennej.
List faktycznie jest szokujący i obnaża brutalną prawdę na temat więziennictwa. Strażnik pisze w nim, że oskarżeni mają więcej praw niż funkcjonariusze i często sprawy są tak prowadzone, by to nie więzień, ale właśnie strażnik był uznany za winnego. – Na wstępie chciałbym powiedzieć, że to, co się teraz dzieje w służbie, to jakaś kpina. Osadzony ma więcej praw i przywilejów niż funkcjonariusz. Często dochodzi do ataków na strażników/oddziałowych. Wszystko oczywiście monitorowane i kiedy dojdzie do takiej sytuacji szukana jest nie wina osadzonego a funkcjonariusza – czytamy.
– Człowiek ma ułamek sekundy na reakcję a później mądre głowy, które złodzieja widziały w telewizji czy co najwyżej sprzątającego, szukają wszystkich możliwych uchybień przez kilka godzin, no bo jest wynik. A to numerka nie ma a to buty nie zawiązane a to za słaba kontrola. Cyrk… Na koniec wychodzi, że funkcjonariusz jest winny napaści na samego siebie i odstępuje się od ukarania agresora a funkcjonariuszowi są stawiane zarzuty o przekroczenie uprawnień czy bezpodstawne zastosowanie ŚBP – czytamy w liście.
To jeszcze nie wszystko. Strażnik pisze również o tym, że wielu spośród funkcjonariuszy nie wytrzymuje psychicznie tego, że z każdej strony czekają ich poniżenia i szykany. – Wymaga się od nas kulturalnego zwracania się do ludzi, którzy nazywają nas gadami, chu*ami, ku*wami itp. Są ogromne braki w ludziach, nie ma urlopów nawet tych planowanych, nadgodziny przekraczają 200, wiecznie nie ma nas w domach obok bliskich, którzy, dzięki Bogu, w większości są wyrozumiali, wielu z nas popada w alkoholizm żeby odreagować codzienne zmagania – pisze funkcjonariusz.
Jak czytamy w liście strażnika, wszystko wygląda tak po to, by statystyki były jak najlepsze. – Oczywiście w słupkach na „górze” wszystko gra i jest pięknie, wzrost zatrudnienia osadzonych itp. Kiedyś był jeden sprzątający świetlice, dzisiaj jest nawet 4. Wyrabianie statystyki… Jesteśmy traktowani jak gó*no, z jednej strony złodzieje, którzy są coraz bardziej bezczelni, a z drugiej przełożeni, którzy je*ią nas na każdym możliwym kroku. Na początek młody ma na wejście mniej niż kasjer w Biedronce – czytamy.
Czytaj także: Potężna trąba powietrzna na Śląsku. Hektary lasów zniszczone [WIDEO]