O totalnym poddaństwie zachodniej Europy wobec poprawności politycznej napisano już wiele. Jednak dyskusja wokół imigrantów to chyba najlepsze potwierdzenie skrajnego ogłupienia społeczeństw w większości krajów Unii Europejskiej. Ogłupienia bądź…
Ważne jest rozróżnienie – czym innym jest proimigrancka wypowiedź przedstawiciela UE, a czym innym przeciętnego mieszkańca Włoch czy Holandii. Tym pierwszym nie można się dziwić – totalne „wymieszanie” w Europie sprawia, że znika problem narodowy. Odpowiednio przeprowadzona operacja poskutkuje tym, że coraz słabszy będzie głos oporu ze strony poszczególnych państw. Oczywiście w zachodniej części Europy już do tego doszło, teraz chodzi o to, żeby również do Europy Środkowej wepchnąć trochę nowych osób, które żyjąc na zasiłkach będą uzależnione od systemu, a jednocześnie osłabiać będą tożsamość danego narodu.
Podkreślam: w tym tekście nie ma słowa o uchodźcach. Mowa o imigrantach, a więc osobach, których życie nie było wcale zagrożone, a którzy (w tym wypadku wszystko na to wskazuje) postanowili przedostać się do możliwie najbogatszego kraju, by żyć w nim z zasiłków.
Jak już napisałem, nie dziwią wypowiedzi oficjeli. Ale dlaczego tak wielu zwykłych europejczyków nie widzi nadciągającego problemu? Tutaj można podać co najmniej dwa powody. Pierwszy z nich został już przeze mnie wspomniany. To ludzka głupota związana m.in. ze ślepą wiarą w słowa wypowiadane przez polityków czy telewizyjnych ekspertów. Dobrym przykładem jest to, co powiedział dziś Jean-Claude Juncker. Mówił on o tym, że koniec końców imigranci jednak wybierają Europę, a nie Chiny czy USA. Biorąc pod uwagę to, że w Chinach nie ma nic za darmo, a USA niedawno odmówiło przyjęcia imigrantów, wypowiedź Junckera dowodzi jedynie, że UE jest rajem dla darmozjadów. Mimo to wypowiedź szefa Komisji Europejskiej nie jest wyśmiewana. Liczy się, bo to przecież słowa ważnego unijnego dygnitarza.
Drugi powód europejskiej apatii jest nieco bardziej zawiły. Jest nim strach przed jakąkolwiek zmianą. Nie bez powodu wspomniałem wyżej o uzależnieniu od systemu. To największe marzenie polityków – uzależnić od siebie miliony. Pomyślcie o milionach urzędników, zwłaszcza tych pracujących przy unijnych projektach. O przeciętnych firmach, które funkcjonują w dużej mierze dzięki unijnym dotacjom i psują rynek. O wspomnianych darmozjadach, którzy w Europie mogą żyć na dobrym poziomie nie wkładając w to żadnej pracy. O artystach czy celebrytach, którzy stuprocentowo poddają się poprawności politycznej, bo „zmiana prądu” mogłaby oznaczać utratę cennych wpływów i znajomości. Oni nie chcą pozwolić na zmianę w sposobie myślenia. To nieważne, że w dłuższej perspektywie to przebudzenie mogłoby ich uratować. Liczy się tylko tu i teraz.
Głos rozsądku dociera dziś z Węgier, Słowacji, Czech i Polski. Kiedy ten głos zamilknie, zostaną już tylko rozpaczliwe prośby. Takie, jak ta…
Fot. Youtube.com