Polscy misjonarze przebywający w Afryce opublikowali w Internecie przerażający opis ataku muzułmanów. Szczegóły były bardzo drastyczne. Wśród napadniętych był brat Hieronim Łusiak OFM, którego relacja znalazła się na stronie internetowej.
Opisywane zdarzenia miały miejsce w Republice Środkowoafrykańskiej, około 30 km od miasta Rafai. Duchowni opisują, że otrzymali informację, że w pobliżu znajduje się grupa przestępcza o nazwie „bororo”. Na ucieczkę było już jednak za późno.
Ojciec Kordian kazał mi wziąć motor i uciekać za rzekę, ale okazało się, że jest już za późno, rozległy się strzały. Weszliśmy do salonu, a po dwudziestu minutach strzelaniny, podjęliśmy decyzję, że musimy uciekać. Pchając motor, by nie robić hałasu, zaszyliśmy się w buszu, tam też schowaliśmy motor i udaliśmy się w kierunku rzeki. – opisuje dramatyczne chwile o. Łusiak.
Na tym jednak problemy polskich zakonników się nie skończyły. Po drodze spotkaliśmy oddział Anty-balaki, tzw. obrońców kraju, choć po prawdzie jest to banda świrów i złodziei. Zorganizowali nam pieroge, a po drugiej stronie rzeki okradli nas z pieniędzy, przykładając karabin do głowy ojca Kordiana. – czytamy na stronie. Przechodząc kolejne kilometry w buszu, kiedy zaczęło się już ściemniać, w końcu dotarliśmy do bazy wojska marokańskiego, gdzie zostaliśmy bardzo dobrze przyjęci. – pisze dalej o. Łusiak.
Następnego dnia po interwencji wojsk marokańskich, duchowni mogli wrócić do siebie. Ku naszemu zaskoczeniu nie było aż tak źle. Wyłamali jedynie zamek w salonie, z którego ukradli telewizor, kilka drobnych rzeczy i zawartość lodówki. Bardzo smutny widok zastał nas w kaplicy – tabernakulum, a obok monstrancja zostały rzucone na krzesła; od razu umieściłem Najświętszy Sakrament na swoim miejscu, na szczęście nic nie zniknęło. Po jakimś czasie okazało się, że znaleźli i ukradli także nasz motor. – czytamy.
Później o. Łusiak stał się świadkiem prawdziwego horroru. Tak de facto najgorszy widok miał miejsce tego samego dnia popołudniu, kiedy postanowiłem udać się jeszcze raz za rzekę, by odebrać moje bagaże z bazy wojskowej. Otóż, przechodząc przez rynek mijałem dziesiątki obrońców z Anty-balaki, którzy to urządzili sobie ucztę z ciał swoich wrogów, wierząc, że w ten sposób posiadą ich siłę. Jeden z nich odciął kawałek nogi nieboszczyka i wyciągając w moim kierunku, zapytał czy chcę spróbować… – relacjonuje o. Łusiak.
Źródło; Fot.: prowincja.panewniki.pl