Dziennikarze Telewizji Polskiej informują, że wkrótce na Morzu Bałtyckim może dojść do poważnej katastrofy ekologicznej. Wszystko z powodu niebezpiecznych substancji, które zalegają na dnie jeszcze od czasów II wojny światowej. Choć były zabezpieczone w specjalnych beczkach, to są one obecnie niszczone korozją.
Groźne toksyczne substancje już teraz wydostają się do morza. Pierwsze objawy dostrzegli już rybacy, którzy informują o rybach, które mają owrzodzenia, rany i oparzenia. Te doniesienia potwierdzają naukowcy. Na razie nie wiadomo jednak jak wiele ryb mogło z tego powodu ucierpieć.
W stalowych beczkach i pociskach znajduje się cyklon B, sarin i inne równie groźne paraliżujące substancje. Z doniesień dziennikarzy programu „Alarm!” emitowanego na antenie TVP1 wynika, że zalegają one na głębokości od 10 do 300 metrów. W programie podkreślono, że proces korozji jest już bardzo zaawansowany.
Beczki z czasów II wojny światowej i trucizna, która zaczyna przedostawać się do wody. Specjaliści nie mają wątpliwości: będzie gorzej. #Alarm! Dziś o 20.15 w @TVP1: pic.twitter.com/6kowYY1x6t
— Alarm_TVP1 (@alarm_tvp1) 7 marca 2018
Sprawę komentował prezes Zrzeszenia Rybaków Polskich Jacek Wittbrodt, który ostrzega przed niebezpieczeństwem. Jak przekonuje jest to „bomba z opóźnionym zapłonem”, która wkrótce może wybuchnąć. Wtedy będziemy mieli na Bałtyku ogromną tragedię. To jest nawarstwiający się problem, którego nikt nie chce dotknąć. – podsumowuje.
Choć sprawa była już poruszana na tegorocznym szczycie klimatycznym w Katowicach, to wciąż nie zapadła żadna decyzja. Beczki z niebezpiecznymi toksycznymi substancjami muszą zostać wydobyte i zutylizowane. To jednak rodzi poważne koszty.
Źródło: wprost.pl; TVP
Fot.: wikimedia/Macieklew