Barbara Dolniak, wicemarszałek Sejmu z ramienia Nowoczesnej znalazła się na celowniku mediów. Okazuje się, że polityk zatankowała samochód na stacji benzynowej, ale zapomniała zapłacić i odjechała. Teraz tłumaczy sprawę pomyłką.
Barbara Dolniak zatankowała samochód na jednej ze stacji benzynowych w miejscowości Ustroń w województwie śląskim. Jak się okazuje, posłanka podeszła do kasy na stacji, ale… zapłaciła jedynie za sok. O paliwie najwyraźniej zapomniała, bo wyszła i odjechała.
Czytaj także: Brunon Kwiecień nie żyje. Są wyniki sekcji zwłok
Wicemarszałek Sejmu skomentowała sprawę w rozmowie z „Super Expressem”. „Płaciłam za zakupy i paliwo. Okazało się, że kasjer nie policzył wszystkiego, a ponieważ nie zabrałam paragonu, po prostu tego nie zauważyłam.” – mówi Barbara Dolniak.
Posłanka, gdy dowiedziała się o zdarzeniu, szybko uregulowała brakującą kwotę. „Rachunek uregulowałam niezwłocznie i dopłaciłam brakującą kwotę gdy tylko się dowiedziałam o całej sprawie. Nie było tu żadnej mojej winy, wbiłam PIN, odebrałam kartę i wyszłam ze stacji.” – przyznała Barbara Dolniak.
Jak się okazuje posłanka jednak nie poniesie konsekwencji prawnych. „Pracujący na stacji kasjer przyznał, że nie zapytał klientki czy tankowała pojazd. W związku z tym ustalono, że doszło do nieporozumienia, wynikającego z roztargnienia obydwu stron.” – mówi w rozmowie z o2 asp. Krzysztof Pawlik, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Cieszynie.
Źr. o2.pl; se.pl