Były momenty krytyczne. Traciłam świadomość. Wiedziałam, że to może być koniec. Całe życie stawało mi przed oczami – relacjonuje Barbara Dziuk. Posłanka Prawa i Sprawiedliwości udzieliła osobistego wywiadu Wirtualnej Polsce. Podczas rozmowy zwierzyła się, jak ciężko przeszła zakażenie koronawirusem.
Barbara Dziuk walczyła z koronawirusem w marcu 2021 roku. Posłanka przeszła chorobę bardzo ciężko. Z jej relacji wynika, że kilkukrotnie znajdowała się w stanie zagrożenia życia.
– Trzy razy przekazano mi, że mogę umrzeć. Były momenty krytyczne. Traciłam świadomość. Wiedziałam, że to może być koniec. Całe życie stawało mi przed oczami – podkreśliła w rozmowie z Wirtualną Polską.
Dziuk przyznaje, że w trakcie przechodzenia choroby odczuwała silny ból. – Zaczęło się od zaatakowania nerek. Człowiek przy takim bólu nie może się ruszyć. Staje się całkowicie zależny od drugiego człowieka. Leży w pampersie i nie może nic – powiedziała.
Dodatkową dolegliwością, z którą zmagała się posłanka było zapadanie żyl. – Lekarze chcieli mi podpiąć wenflon do tętnicy szyjnej. Bałam się tego. Bardzo – relacjonuje.
Parlamentarzystka przyznaje z perspektywy czasu, że nawet tak prozaiczne czynności jak umycie zębów sprawiały jej ogromne trudności. – Od dziecka jestem wojowniczką. Musiałam na nowo nauczyć się chodzić, na nowo nauczyć się żyć, przewartościować wszystko – powiedziała.
Posłanka nie ma wątpliwości, że tylko Bóg decyduje o życiu i śmierci. – Pan Bóg chciał, żebym przeżyła. To była tylko wola Boża. Zostałam uzdrowiona. Na moją prośbę przyszedł ksiądz, który udzielił mi namaszczenia chorych i przyjęłam komunię – powiedziała.
Parlamentarzystka wspomina, że ksiądz, który udzielał jej namaszczenia powiedział o planie Pana Boga dla niej. – To mnie bardzo podniosło na duchu. Naprawdę, od tamtej pory zaczęło mi się poprawiać. Zaczęłam zdrowieć – mówi.