Rozpędzone auto uderzyło w trzech rozmawiających pieszych. Nie mieli szans na przeżycie. Śledczy badają okoliczności tragicznego wypadku w miejscowości Bielin (woj. świętokrzyskie). Ich ustalenia rozmijają się z zeznaniami 19-letniego kierowcy.
Do tragedii doszło w nocy z 26 na 27 lipca. Mieszkańców miejscowości Bielin wyrwał ze snu potężny huk po uderzeniu. Okazało się, że kierowany przez 19-letniego mężczyznę samochód marki ford fiesta wjechał w trzech mężczyzn w wieku 41, 44 i 45 lat, rozmawiających na chodniku. Przybyłe na miejsce służby potwierdziły śmierć każdego z nich.
Wiadomo, że 19-latek trafił po wypadku do szpitala. Ustalono, że był trzeźwy. Śledztwo w sprawie podjęła Prokuratura Rejonowa Kielce-Wschód. RMF FM donosi, że kierowca stracił panowanie, ponieważ – jak twierdzi – chwilę przed zdarzeniem na drogę wyskoczył mu pies.
„Kierowca stwierdził, że tuż przed wypadkiem przed maskę samochodu wyskoczył mu pies. Nie chcąc w niego uderzyć, wykonał manewr skrętu, stracił panowanie nad autem i wypadł z drogi” – napisano.
Śledczy nie chcą odnosić się do tych doniesień. Potwierdzono jedynie, że 19-latek złożył już zeznania. Rzecznik prasowy prokuratury Daniel Prokopowicz podkreślił w rozmowie z „Faktem”, że w sprawie zebrano dowody w postaci m.in. oględzin miejsca zdarzenia, wstępnych wyników sekcji zwłok, dokumentacji medycznej, nagrań monitoringu oraz opinii biegłego.
– Nasze ustalenia nie pokrywają się z wersją wydarzeń przedstawioną przez podejrzanego. Z tego też względu wystąpiliśmy do sądu o tymczasowy areszt dla Bartosza Ł., bo zachodziła obawa matactwa. Sąd przychylił się do naszego wniosku, zastosowano miesięczny areszt – poinformował.
Z nieoficjalnych ustaleń wynika m.in., że auto jechało co najmniej o 24 km/h szybciej niż dozwolone w tym miejscu 50 km/h.