Brytyjski premier Boris Johnson wydał oczekiwane oświadczenie. Szef rządu ogłosił, że podaje się do dymisji, ale pozostanie na stanowisku do czasu „wyboru następcy”. Dymisja ma związek ze skandalem, który od kilku dni wstrząsa obozem rządzącym w Wielkiej Brytanii.
Media od rana zapowiadały rezygnację premiera. „Zaczynamy proces wyboru nowego lidera Partii Konserwatywnej” – powiedział Johnson w spodziewanym oświadczeniu. „Jestem dumny z osiągnięć tego rządu” – zaznaczył.
„Jest teraz jasne, że wyraźną wolą parlamentarzystów Partii Konserwatywnej jest to, aby był nowy lider tej partii, a więc i nowy premier” – powiedział Johnson. Oświadczenie wygłosił przed drzwiami rezydencji na Downing Street.
Czytaj także: Przed tą bronią Rosjanie uciekają w popłochu. Amerykanie dostarczyli ją Ukrainie
„Proces wyboru nowego lidera Partii Konserwatywnej powinien się rozpocząć w tym momencie. W przyszłym tygodniu przedstawimy stosowny kalendarz. Pozostanę na stanowisku do czasu wyboru następcy. I chcę żebyście wiedzieli, jak smutno mi jest, kończąc pracę na najlepszym stanowisku świata” – podkreślił Johnson.
W obozie rządzącym wybuchł skandal po tym, jak okazało się, że Johnson od 2019 roku wiedział o zarzutach wobec posła Chrisa Pinchera. Parlamentarzystę oskarżono o molestowanie dwóch mężczyzn. Mimo to premier powołał go w lutym tego roku na stanowisko zastępcy whipa, czyli osoby pilnującej dyscypliny w klubie poselskim.
We wtorek rezygnacje złożyło dwóch ministrów. Później ruszyła prawdziwa lawina, bo z rządu odeszło w sumie aż 59 osób zajmujących różne szczeble administracji rządowej. Kilka kolejnych osób wycofało swoje poparcie dla premiera, ale z racji bezpieczeństwa państwa nie złożyło rezygnacji. Tak zrobił minister obrony Ben Wallace i to samo zasugerowała szefowa MSW Priti Patel.
Źr. RMF FM